Policjant biorący udział w interwencji, po której zmarł 32-latek, awansował
ŚLEDZTWO I ŚWIĘTO
O sprawie śmierci zatrzymanego przez policję Maćka piszemy na łamach TZ od czasu, gdy nieprzytomny trafił do szpitala. Karetka zabrała go tam 26 maja. Wszystko po niefortunnej interwencji policji, o którą poprosili rodzice chłopaka. Chory na schizofrenię syn musiał być odwieziony do szpitala psychiatrycznego, w którym go leczono. Jednak na widok karetki wpadał w szał, potrzebna była pomoc policji. Dwaj skierowani przez dyżurnego policjanci po cywilnemu próbowali go zatrzymać na ul. Polnej w Zamościu. Ojciec Maćka, powołując się na relacje świadków, zarzuca w skardze do komendanta miejskiego policji, że zamiast bezpiecznie zatrzymać syna, funkcjonariusze użyli sił i środków niewspółmiernie dużych do potrzeb (wezwano jeszcze dwa patrole, w sumie w zatrzymaniu uczestniczyło sześciu funkcjonariuszy). Maciek, powalony na ziemię i skuty kajdankami, stracił przytomność (przybyli na miejsce ratownicy stwierdzili brak pulsu) i z powodu zbyt długiego niedotlenienia mózgu zmarł w szpitalu.
her
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).