Wydanie nr 30 z 2014 r. (2014-07-30)

Chciwcy, którzy pragnęli bogactwa, byli gotowi zaprzedać duszę samemu diabłu

PIEKIELNE MOCE

Czart (lub czort), który przed wojną pojawiał się w Chodywańcach pod Jarczowem, przybierał postać dystyngowanego mężczyzny. Ukazywał się w kapeluszu, płaszczu (czasami przewieszonym przez rękę) i z elegancką laseczką. Tylko niektórzy dostrzegli, że zamiast obuwia miał... kopyta, które podobno były podkute.

Początki wsi Chodywańce sięgają XV w. W jej północnej części powstał folwark, którego pierwszym właścicielem był bogaty ród Małdrzyków, pochodzący z Mazowsza. W 1871 r. majątek za 38 tys. rubli nabył Józef Paluszyński. Dobra po ojcu (kilkaset hektarów pól i lasów) przejął Wacław. Po nim gospodarzyli synowie: Radosław w Chodywańcach, Żelisław (w Plebance) i Adam (w Brodach – obecnie na Ukrainie).

Kot z bułką

Paluszyńcy byli średniozamożnymi dziedzicami. W majątku był młyn, a potem również gorzelnia. – Dziedzice mieli też kuźnię – dodaje 85-letni mieszkaniec Chodywaniec, którego brat powoził bryczką u Radosława Paluszyńskiego. – Przed wojną w majątku działy się czary – opowiada.

Trzech parobków uwierzyło, że czart pomoże się im wzbogacić. – „Timoszka”, „Kozak” i „Zadrzyjgłowa” nie chcieli ciężko pracować, ale marzył się im majątek. Wierzyli, że czart pomoże im przejąć dobra dziedzica, a dziedzic zostanie żebrakiem – relacjonuje mężczyzna. Prości chłopi na różne sposoby chcieli przypodobać się „złemu”. Nie chodzili do kościoła. Pewnego razu rozpalili ognisko na polu, niedaleko zabudowań. Przynieśli koty, które zamierzali upiec na ogniu, a potem zjeść. Chwalili się, że czart obiecał im za to dostatnie życie.

 

Magdalena Wójtowicz 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem