Chciwcy, którzy pragnęli bogactwa, byli gotowi zaprzedać duszę samemu diabłu
PIEKIELNE MOCE
Początki wsi Chodywańce sięgają XV w. W jej północnej części powstał folwark, którego pierwszym właścicielem był bogaty ród Małdrzyków, pochodzący z Mazowsza. W 1871 r. majątek za 38 tys. rubli nabył Józef Paluszyński. Dobra po ojcu (kilkaset hektarów pól i lasów) przejął Wacław. Po nim gospodarzyli synowie: Radosław w Chodywańcach, Żelisław (w Plebance) i Adam (w Brodach – obecnie na Ukrainie).
Kot z bułką
Paluszyńcy byli średniozamożnymi dziedzicami. W majątku był młyn, a potem również gorzelnia. – Dziedzice mieli też kuźnię – dodaje 85-letni mieszkaniec Chodywaniec, którego brat powoził bryczką u Radosława Paluszyńskiego. – Przed wojną w majątku działy się czary – opowiada.
Trzech parobków uwierzyło, że czart pomoże się im wzbogacić. – „Timoszka”, „Kozak” i „Zadrzyjgłowa” nie chcieli ciężko pracować, ale marzył się im majątek. Wierzyli, że czart pomoże im przejąć dobra dziedzica, a dziedzic zostanie żebrakiem – relacjonuje mężczyzna. Prości chłopi na różne sposoby chcieli przypodobać się „złemu”. Nie chodzili do kościoła. Pewnego razu rozpalili ognisko na polu, niedaleko zabudowań. Przynieśli koty, które zamierzali upiec na ogniu, a potem zjeść. Chwalili się, że czart obiecał im za to dostatnie życie.
Magdalena Wójtowicz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).