Wydanie nr 30 z 2014 r. (2014-07-30)
Tuż przed wypadkiem miał wysłać SMS: „znajdziecie mnie na drzewie”
ZAPOWIEDZIAŁ, ŻE SIĘ ZABIJE
Dwa miesiące temu 20-letni Andrzej Ziomek z gminy Adamów został ojcem. Nie mieszkał z matką dziecka, ale często ich odwiedzał. We wtorek, 22 lipca, późnym wieczorem również przyjechał do synka. Widział go ostatni raz... Około godz. 22.30 rozbił się na przydrożnym drzewie w Suchowoli.
20-latek ukończył szkołę ponadgimnazjalną w Zamościu i pracował przy układaniu kostki brukowej. – Jeździł czerwonym BMW. Zarobił na nie. Rodzice mieli z nim wygodę. Pomagał im w załatwianiu spraw. Podwoził ich to tu, to tam – opowiada znajoma rodziny. Dodaje, że chłopak ma kilkoro rodzeństwa.
Nie mieszkał z matką dziecka (młodszą od niego o 2-3 lata), ale regularnie, prawie codziennie odwiedzał dziewczynę i maleństwo. Mieszkali w sąsiednich miejscowościach. – Kupił wózek dziecku. Woził pieluchy. A na weekendy przywoził oboje do domu rodziców, z którymi mieszkał – dodaje kobieta. Chciał ochrzcić dziecko. Niestety, nie zdążył...
Matka dwumiesięcznego chłopczyka mieszka z babcią, która pomaga w opiece. Babcia potwierdza, że Andrzej bardzo interesował się synkiem. – Przyjeżdżał często. Pomagał, również finansowo – opowiada. Czy młodzi planowali ślub? – Na razie nic się nie mówiło na ten temat.
Jej sąsiadka dodaje, że dzień przed tragedią, w poniedziałek (21 lipca), zawiózł dziecko do przychodni na szczepienie. – Zapłacił za szczepionkę 100 zł – podkreśla.
Magdalena Wójtowicz
Personalia mężczyzny zostały zmienione.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).