Wydanie nr 28 z 2014 r. (2014-07-16)

Jacek Iwulski dopiero dwa lata po śmierci ojca – Wojciecha dowiedział się, że pracował on w AK-owskim wywiadzie

ODNALEZIONY ŚWIAT

To sensacyjne odkrycie. Jacek Iwulski, właściciel cenionego zakładu fotograficznego w Braniewie na Pomorzu, odnalazł niedawno zapomniane fotografie ojca. Wojciech Iwulski pochodził z Bełżca. Do Braniewa musiał wyjechać niedługo po II wojnie światowej, na rozkaz władz. Fotografie, które odnalazł jego syn, pokazują nieznane dotąd okolice, a także mieszkańców z okresu II wojny światowej.

Wojciech Iwulski urodził się w 1915 r. w Bełżcu. Szkołę podstawową ukończył w pobliskiej Rawie Ruskiej. Żółkiewskie gimnazjum kończył cztery lata przed wybuchem II wojny światowej. Otrzymał średnie wykształcenie humanistyczne. To jednak nie dawało gwarancji pracy, postanowił więc zrobić kursy fotograficzne. W latach 1937-38 pracował w Pruszkowie, u krewnego. Był zastępcą kierownika w hurtowni papieru i materiałów piśmienniczych Koziej i Filipowicz. Jego syn, Jacek Iwulski, wspomina, że jeszcze po wojnie w domu było dużo pięknych pocztówek i ołówków z tej hurtowni.

Wiosną 1938 r. Wojciech jako 23-letni chłopak dostał powołanie do wojska. Służył jako strzelec w stacjonującym we Lwowie 40. Pułku Piechoty. Gdy wybuchła II wojna światowa, pułk wysłano do obrony Warszawy. Wojciech podczas walk został ranny w nogę. Nie było szans, żeby go dowieźć do szpitala – ranę leczono więc w punkcie sanitarnym jednostki.

Nieznany Tomaszów Lub., Bełżec i okolice - zdjęcia Wojciecha Iwulskiego

Kiedy Warszawa skapitulowała, rannego Wojciecha w niewolę wzięli Niemcy. Wysłali go do szpitala polowego. Stamtąd 30 października 1939 r. wrócił do domu.

Kelner w wywiadzie

Po przyjeździe do Bełżca zaangażował się w działalność podziemia. Polecono mu, by zatrudnił się w bufecie na stacji kolejowej jako kelner. Miał donosić o wszystkim, co usłyszał. Od wiosny 1940 r. przekazywał informacje o przyjeżdżających na dworzec transportach wojskowych, osobach, które współpracowały z wrogiem, a także o tym wszystkim, co mogło mieć wpływ na działalność ruchu oporu.

 

Małgorzata Mazur

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem