DLACZEGO WIĘZIEŃ ZMARŁ?
Jan M. w Zakładzie Karnym przy ul. Hrubieszowskiej w Zamościu odsiadywał wyrok za jazdę po pijanemu rowerem. Do więzienia trafił 13 lutego. Miał tu spędzić 4,5 miesiąca. Niestety, do domu już nie wróci. Mężczyzna źle się poczuł ok. godz. 2 w nocy 8 marca. Zgłosił oddziałowemu, że boli go brzuch. Wezwano karetkę pogotowia.
– Osadzony został zbadany i zaopatrzony medycznie. Lekarz pogotowia uznał, że pacjent nie wymaga hospitalizacji – relacjonuje Jacek Szadkowski, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Zamościu.
Jan M. został w celi. Trzy godziny później jego stan się pogorszył na tyle, że o pomoc poprosili współwięźniowie. – Na miejscu pojawili się oddziałowy i dowódca. Podjęli akcję reanimacyjną. Są przeszkoleni, poza tym w zakładzie dysponujemy zestawami reanimacyjnymi – relacjonuje Jacek Szadkowski. Po raz drugi wezwano karetkę, przyjechała z innym lekarzem. Niestety, 57-latek zmarł.
MaMaz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
takiego lekarza to tylko ..... ale też ciekawe ile w tym wszystkim prawdy