Organizacja XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich kosztowała ponad 50 mld dol.
PROSTO Z SOCZI
Parostatek przez dwa tygodnie obwoził po największych portach czarnomorskich Związku Radzieckiego studencką brać pochodzącą z krajów dawnego Układu Warszawskiego. Gdyby trasę rejsu nanieść na aktualną mapę polityczną regionu, okazałoby się, że to wycieczka przez trzy lub cztery państwa: Ukrainę, Rosję, Gruzję i Abchazję (zbuntowaną gruzińską prowincję, uznawaną za odrębne państwo jedynie przez władze Kremla).
Pamiętam, że ówczesna sowiecka propaganda miasteczko Soczi przedstawiała jako uzdrowiskowy kurort, w którym dzięki leczniczym właściwościom siarkowych źródeł odzyskują siły strudzeni przedstawiciele klasy robotniczej. Najlepszą legitymacją dla uzdrawiających cech tutejszych wód był fakt, że korzystał z nich sam towarzysz Józef Stalin. Zresztą dawna willa Stalina nadal pozostaje w Soczi jedną z większych atrakcji turystycznych. Kolejny raz odwiedziłem Soczi w tym roku, na kilka dni przed otwarciem XXII zimowych Igrzysk Olimpijskich.
O medalach przy kawiorze
Początkowo podróż planowałem odbyć własnym samochodem. Z polsko-ukraińskiej granicy do Soczi jest około 1700 km, droga nie jest zła, bez problemu można ją pokonać w dwa dni. A ponieważ paliwo w Rosji jest o 40 proc. tańsze niż w Polsce, zawsze warto rozważyć taki wariant. Jednak przy załatwianiu formalności wizowych w ambasadzie Rosji w Warszawie otrzymałem informację, że wjazd samochodem z obcą rejestracją do Kraju Krasnodarskiego w rejon Soczi od 15 stycznia 2014 jest niemożliwy ze względów bezpieczeństwa.
Wybrałem więc wariant lotniczy. Niestety, z Polski nie ma regularnych połączeń bezpośrednich. Trzeba lecieć do Moskwy, skąd Aerofłot w okresie przedolimpijskim uruchomił po 20 rejsów na dobę. Samolot jest wypełniony po brzegi. Podróżni to głównie dziennikarze, którzy w rozmowach przy kawiorze rozpatrują szanse medalowe sportowców ze swoich krajów.
Po dwóch godzinach lotu jesteśmy na lotnisku w Soczi. Widać, że potężny terminal to nowy, dopiero oddany do użytku obiekt, który jeszcze czeka na gruntowne porządki. To może niezbyt dobre pierwsze wrażenie szybko zacierają mili wolontariusze, młodzi ludzie w kolorowych, olimpijskich strojach, którzy łamaną angielszczyzną starają się pomóc przybyszom w rozwiązaniu wszelkich problemów (transport, zakwaterowanie, akredytacja itp.).
Wracając do Soczi, gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, co zmieniło się na przestrzeni ostatnich 20 lat, najkrótsza odpowiedź brzmiałaby: “niemal wszystko”.
Dawne prowincjonalne uzdrowisko z niewielkim portem to dziś długi na 145 km zabudowany pas czarnomorskiego wybrzeża. Rozrzucone niegdyś małe miejscowości (Dagomys, Maciesta, Kosta, Kudepsta, Adler, Wiesiełoje) połączono administracyjnie, tworząc jedną aglomerację – Wielkie Soczi. Zasadnicze zmiany nastąpiły w ciągu ostatnich sześciu lat. Podjęta przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski w 2007 r. decyzja o organizacji w Soczi igrzysk zimowych uruchomiła lawinę inwestycji. Łączna kwota nakładów zamknęła się rekordowym budżetem, przekraczającym 50 mld dol. (dla porównania: wszystkie polskie inwestycje na Euro 2012 to połowa tej kwoty).
Tekst i fot. Mirosław Osip-Pokrywka
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).