Mordercy sprawiało przyjemność zadawanie jej bólu. Wtedy zaspokajał popęd płciowy
ZABIŁ JĄ ZBOCZENIEC (cz. I)
Środa, 25 listopada 1987 r. Po godz. 15 mieszkaniec Kol. Bychawka zadzwonił do dyżurnego Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Bychawie.
– W zagajniku sosnowym niedaleko mojej stodoły leży martwa kobieta. To chyba moja była sąsiadka, Kowalska – powiedział roztrzęsionym głosem.
Gdy na miejsce przyjechała ekipa dochodzeniowo-śledcza z Bychawy, na dworze panował już zmrok. Roznegliżowane i zakrwawione zwłoki kobiety leżały między drzewami. Denatka miała na sobie jedynie porwane pończochy, zadartą do góry halkę, biustonosz i kozaki. Lekarz z miejscowego ZOZ stwierdził, że zabójstwa dokonano kilkanaście godzin wcześniej.
Pocięta nożem
Obrażeń na ciele denatki było co niemiara. Głęboka rana cięta policzka, rana brody, rany tłuczone okolic oczu, kości ciemieniowej, złamany nos, ręce pocięte w okolicy nadgarstka i dłoni, rana kłuta w lewym boku, powyżej pępka i koło piersi, poniżej krocza rana cięta, pocięte też plecy i pośladki.
Było już całkiem ciemno (ok. godz. 22), gdy rozpoczęto oględziny miejsca zbrodni. Znaleziono rozrzuconą bieliznę. Na gałęzi dzikiego bzu wisiały majtki. Obok sosny leżała granatowa torba poplamiona krwią, w pobliżu brązowy kaszkiet męski. Niedaleko ścieżki natrafiono na sukienkę denatki, granatowy płaszcz z podpinką z misia, zakrwawioną pomarańczową bluzkę z widocznymi przecięciami z przodu i naderwany sznur bursztynów.
Aneta Urbanowicz
O tym, czy Adamowi Breli udowodniono zabójstwo Zofii Kowalskiej, w następnym numerze.
Personalia zostały zmienione.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).