Zamość. Młodzi piłkarze grają w piłkę na kamieniach
NIE MA GDZIE POKOPAĆ
- Od kilku lat prosimy, by spółdzielnia coś z tym boiskiem zrobiła, bo stało się ono naprawdę niebezpieczne. Mój syn ostatnio wrócił do domu z nogą całą we krwi. Zresztą wszystkie dzieci, które przychodzą tu na piłkę, mają stale poranione nogi. W końcu dojdzie do jakiegoś poważnego wypadku. I kto będzie za to odpowiadał? – pyta mieszkanka jednego z okolicznych bloków.
Boiskiem zarządza Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Łukasińskiego w Zamościu. Jej wiceprezes Jerzy Kość przyznaje, że problem rzeczywiście jest i władze spółdzielni znają go od dawna.
– Szukamy pieniędzy na remont tego boiska, ale na razie ich nie mamy. Chcielibyśmy zrobić nawierzchnię ze sztucznej trawy, na to potrzeba ok. 100 tys. zł. Nie ma szans, by udało się w tym roku – nie ukrywa wiceprezes. – A jeśli dojdzie do wypadku? Może trzeba to boisko zamknąć, czyli nie pozwolić na jego dalsze użytkowanie – zastanawia się.
Tylko czy to byłoby wyjście? Drugie i ostatnie boisko nie tylko w bliższej, ale i dalszej okolicy można znaleźć na należących do spółdzielni terenach zielonych nad Łabuńką. Są tu też inne boiska, np. do siatkówki.
(ar)
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).