Wydanie 28 z dnia 9 lipca 2008 r. (2008-07-09)

Romanse nie zmyślone

MIŁOŚĆ ALBO ŚMIERĆ

Byłam młodą dziewczyną, kiedy poznałam Marka. Młodą i strasznie naiwną. Nie myślałam, że ludzie mogą kłamać, że mogą być źli. Świat oceniałam według siebie, a ja byłam uczciwa. Głęboko wierzyłam, że Marek też jest taki. Dostałam właśnie pracę. Byłam ambitna i bardzo przejęłam się nowym stanowiskiem. Zawsze przychodziłam do firmy pierwsza, a wychodziłam ostatnia. Wreszcie doceniono moją postawę. Zostałam wezwana do gabinetu szefa. Był nim właśnie Marek.  

 

- Pani Haniu - usłyszałam ten głęboki, szalenie męski głos. - Kończy się okres próbny, na który panią zatrudniliśmy. Mam propozycję. Właśnie odchodzi z pracy moja asystentka. Chciałbym, żeby pani ją zastąpiła.

Z wrażenia odjęło mi mowę. Asystentka szefa. To dopiero coś! Energicznie pokiwałam głową. Zgadzam się!

Na drugi dzień już zajmowałam pokój, z którego bezpośrednio wchodziło się do gabinetu Marka. Tak zaczęło się moje nowe życie, w którym najważniejszy był on i nasza miłość. Bo zakochałam się w swoim szefie do szaleństwa.

Sama nie wiem, jak to się zaczęło. Wspólne sprawy, oczywiście służbowe, nad którymi siedzieliśmy czasem do późna w nocy, wyjazdy, delegacje. No i nasza pierwsza wspólna noc w hotelu, wspólna, bo Marek przyszedł do mnie w nocy, a ja bez namysłu oddałam mu całą siebie. Byliśmy razem oficjalnie, mogę to stwierdzić z całą świadomością. Nie kryliśmy naszego związku. Wszyscy w pracy o nas wiedzieli. Marek odwiedzał mnie też w domu, a i ja poznałam jego matkę. I nikt nie powiedział mi prawdy. A ja marzyłam o wspólnej przyszłości, o tym, że się pobierzemy. Ależ byłam naiwna.

Pewnego dnia moją matkę odwiedziła młoda, elegancka kobieta. Żona Marka. Powiedziała, że są szczęśliwym małżeństwem, mają dwoje dzieci, a ja jestem intrygantką, która chce rozbić ich rodzinę. Nie zapomnę tego dnia, kiedy wróciłam do domu i zastałam w kuchni zapłakaną mamę.

- Wiedziałaś o tym? - pytała. - Proszę, powiedz, że nie.- Nie, mamo, to nie może być prawda.

Płakałyśmy obie. Mój świat się zawalił. Jak on mógł? Myślał, że jestem pierwszą lepszą biurową panienką, z którą można się po prostu zabawić? Trudno mi było w to uwierzyć. To wszystko, co razem przeżyliśmy... To musiała być miłość.

Na drugi dzień nie poszłam do pracy. Nie byłam w stanie zwlec się z łóżka. Marek dzwonił kilka razy, ale nie odebrałam telefonu. Nie chciałam go widzieć, słyszeć. Czego on chciał ode mnie? Wyrzucałam sobie łatwowierność. Ale skąd mogłam wiedzieć, że ma rodzinę? Nie wspomniał o tym ani słowem, a mnie nie przyszło do głowy pytać. Czy żonaty mężczyzna zbliżyłby się do mnie w ten sposób? Widocznie nie znałam mężczyzn, nie wiedziałam do czego są zdolni.

Marek kilka razy przyjeżdżał pod mój dom, ale moja mama go nie wpuściła. Wymówienie wysłałam pocztą. Nie wiedziałam, co będzie dalej z moim życiem, ale wiedziałam, że już nie chcę w nim Marka. Miałam zasady, których nie mogłam nagiąć nawet w imię wielkiej miłości.

Minęło kilka miesięcy. Powoli dochodziłam do siebie. Marek przestał mnie w końcu nachodzić. Myślałam, że pogodził się z moją decyzją. Teraz wiem, że chciał tylko uśpić moją czujność.

Odebrałam telefon i usłyszałam w słuchawce jego głos. 

- Czego chcesz? - zapytałam. - Wiesz, że nie mamy o czym rozmawiać.- Moja matka jest umierająca - powiedział. - Chciałem, żebyś do niej ze mną pojechała, bardzo chciałaby cię jeszcze zobaczyć.

Zrobiło mi się strasznie przykro. Lubiłam tę staruszkę. Podczas kilku wizyt zdążyłam się z nią zaprzyjaźnić. Zgodziłam się.

Pojechaliśmy jego samochodem. Jego matka mieszkała daleko za miastem. Jechało się do niej przez las. Nagle Marek zatrzymał auto.

- Aniu, kocham cię. Nie mogę bez ciebie żyć.

Ku mojemu przerażeniu, zaczął płakać. Złapał mnie za głowę i chciał całować. Wyrywałam się ze wszystkich sił. Nagle poczułam, że jego ręce zaciskają się na mojej szyi. Zaczęłam się dusić.

- Albo do mnie wrócisz, albo cię zabiję - usłyszałam tylko i straciłam przytomność.

Ocknęłam się w ciemnym lesie. Bolało mnie gardło. Nie pamiętam już, jak wróciłam do domu. Musiałam iść całą noc, bo znalazłam się tam, kiedy już świtało. W lustrze obejrzałam swoją szyję. Zobaczyłam sine ślady po dłoniach Marka. Płacząc, położyłam się do łóżka.

Minęło wiele lat, zanim zapomniałam i związałam się z innym mężczyzną. Długo nie mogłam nikomu zaufać. Ale w końcu poznałam Jerzego, a on uleczył cały mój ból. Wyszłam za mąż i jestem szczęśliwa.

Anna

 

 

 

 

 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem