Wydanie nr 48 z 2015 r. (2015-12-02)

ŻYCIE GROZI ŚMIERCI (CZ. II)

 

Załamałam się. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć. Już wczoraj, gdy nakryłam Adama w łazience z Jolką, było mi strasznie przykro; Wojtek i alkohol miały być tylko pocieszeniem. A ten mnie teraz nazwał puszczalską alkoholiczką. Miałam świadomość, że to niesprawiedliwe.

 

Właśnie jego Jolka polizała już wszystkie prącia z miasta.
W dodatku była głupią blondyną zakochaną po uszy w Madonnie, święcie przekonaną,
że Iron i Maiden to dwa zupełnie różne zespoły. Tylko... co on w niej widział? I dlaczego nie widział tego czegoś we mnie? Zadzwoniłam do Majki. Zazwyczaj ona zwierzała mi się z problemów, ale teraz przyszła kolej na mnie. Przyjaciółka poradziła, jak najszybciej zapomnieć o „dupku” Adamie, a zająć się „tym przystojniakiem” Wojtkiem. Nie miałam zamiaru słuchać jej porad, ale Wojtek sam zadbał o swoje. Jeszcze tego samego wieczoru zaprosił mnie na kawę (nawet wiedział, że nie byłabym w stanie wypić już piwa). Oczywiście nie od razu się zgodziłam. Uległam dopiero wtedy, kiedy powiedział, że kupił debiutancką płytę zespołu, którego kawałków nie mogłam znaleźć w necie.

Poszliśmy najpierw do kawiarni, gdzie kupił mi kawę latte i deser lodowy. Potem obejrzeliśmy kawałek punkowego koncertu w klubie, a na koniec spacerowaliśmy po rynku, od czasu do czasu zatrzymując się przy ulicznych grajkach. Wojtek był ode mnie niższy i nosił białe adidasy. Miał krótkie włosy i zwyczaj wtrącania bardzo dużo przekleństw do wypowiedzi. Całował nawet fajnie, czułam do niego dziwny pociąg. Choć jeszcze bardzo dużo myślałam o Adamie,

Aga

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem