Wydanie nr 31 z 2015 r. (2015-08-05)

SŁOŃCE PODHALA (CZ. II)

Po śniadaniu poszliśmy pod skocznię. Tuliliśmy się do siebie. Siąpił deszcz, a Tomek głaskał i nacierał mi plecy. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, pochylał się nade mną i mnie całował. Dotykałam moich spierzchniętych ust, pamiątki po upojnej nocy.

Po powrocie zaproponował mi kąpiel, a sam zajął się przygotowaniem pstrągów i obiecał, że przyjdzie umyć mi plecy. Kiedy się zjawił, stanął w drzwiach łazienki i patrzył na mnie przeciągle dłuższą chwilę. Potem uklęknął i zaczął masować moje plecy i ramiona namydlonym ręczniczkiem.

 – Zostań na noc, przecież możesz pojechać jutro wcześnie rano. Nie daj się prosić – powiedział.

Nie musiał prosić, chciałam spędzić drugą noc z nim.

 Kochaliśmy się namiętnie i bez pośpiechu, byliśmy sobą odurzeni, nie czułam zmęczenia, poziom serotoniny w moim organizmie osiągnął apogeum.

Rano podziękowałam mu za wspaniałe przyjęcie i czas, jaki mi poświęcił. Stał przed domem, kiedy posyłałam mu z auta buziaka i miał smutne oczy.

Kiedy dotarłam do domu, przysłał mi smsa.

SMS T – Kiedy wyjechałaś, poczułem w środku jakieś ukłucie, już za Tobą tęsknię, dziękuję Ci za to, że byłaś.

Popłakałam się z tęsknoty, jaka mnie za nim ogarnęła. Chciałam być przy nim. Od tej chwili moimi wiernymi przyjaciółkami, których nienawidzę, stały się tęsknota za nim i przerażająca samotność bez niego!!!!!! Byłam w nim zakochana... Był i jest nadal w mojej głowie – moje Słońce Podhala, mój Tomasz. W mojej pamięci pozostanie na zawsze.

 

Królowa Wawelska

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem