Wydanie nr 15 z 2014 r. (2014-04-16)

KRYSTYNA I PAWEŁ

Chodziłam z Pawłem do Szkoły Podstawowej w Zwierzyńcu. W 1954 r. zaczął studiować prawo w Lublinie. Pod koniec listopada rodzice otrzymali zawiadomienie, że syn jest pacjentem szpitala w Lublinie. Ojciec po siedemdziesiątce, emerytowany gajowy, matka kilka lat młodsza.

Paweł leżał w oszklonym pawilonie na oddziale zakaźnym z napisem „Heine-Medina”. Był wysokim, szczupłym, przystojnym chłopakiem. Włosy blond, lekko falowane, niebieskie oczy. Typ nordycki. W szpitalu był przez kilka miesięcy. Następnie został przewieziony do szpitala sanatoryjnego w Ciechocinku. Po kilku miesiącach leczenia, prawdopodobnie również w Pradze, został przywieziony karetką do domu. Niedowład nóg. Na jednej aparat.

Koleżanki i koledzy z podstawówki postanowili go odwiedzić. Chłopcy jednak zdecydowali, że pójdą sami, bo my, dziewczyny, zaczniemy płakać. Po wizycie opowiadali, że Paweł był zdenerwowany. Dziwnie się zachowywał. Najpierw zaczął się śmiać, mówił, że nic się nie stało, później się rozpłakał. Przez cały czas patrzył w okno, jakby kogoś oczekiwał. Jeden z kolegów dyskretnie zapytał matkę, o co chodzi. Matka powiedziała, że zakochał się w pielęgniarce z Ciechocinka. Obiecała, że przyjedzie, ale już kilka dni upłynęło od jego powrotu, a jej nie ma. Po kilku dniach jednak przyjechała – Krystyna.

Obserwatorka
Imiona bohaterów zostały zmienione.

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem