Wydanie nr 42 z 2013 r. (2013-10-16)

PRZESYŁKA RZECZ ŚWIĘTA!

ROZMOWA TYGODNIA z Wojciechem Adamczukiem, listonoszem, doręczającym przesyłki mieszkańcom gminy Grabowiec

Spotkałam kiedyś pana z torbą pełną przesyłek brnącego przez... zaspy.

– O! Wtedy śnieg był po pas. I rzeczywiście, tylko na piechotę dało się dotrzeć do ludzi. Ale nie ma przeproś. Przesyłka rzecz święta, adresat dostać ją musi. Czy upał, zamiecie, błoto po kolana, czy siarczyste mrozy. A rejon mam dość trudny, bo kiepskie drogi, sporo przysiółków, kolonijek.

Ile kilometrów do obskoczenia?

– Trzeba się nachodzić, w sumie 83 km dzień w dzień. Gdyby policzyć drogę, jaką pokonałem przez 17 lat pracy, pewnie Ziemię wzdłuż równika obszedłbym kilkanaście razy.

Dziś listonosze, zwłaszcza po wioskach, jeżdżą samochodami?

– Nie wszędzie można dotrzeć samochodem, ale dojeżdżamy, gdzie się da. I całe szczęście, bo przesyłek jest tyle, że żadna torba ich nie pomieści. Zazwyczaj pół samochodu mam zapakowane po dach. I ruszam po wioskach, od Grabowca i Szystowic, przez Ornatowice, Skibice, Hołużno, po Czechówkę i Tuczępy. Zaczynałem od trabanta, potem przesiadłem się na motorower ogar. Miałem też malucha, teraz zdzieram drugiego volkswagena polo.

Rozmawiała Jadwiga Hereta 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem