Wydanie nr 30 z 2012 r. (2012-07-25)

SPOTKANIE KULTUR – BARSZCZ, KRUPNIK I ŻUREK

W niedzielę, 15 lipca, w Lubyczy Królewskiej organizowano Spotkanie Kultur. Honorowy patronat nad imprezą objął wójt lubyckiej gminy.

Można by więc rzec, że pomysł oraz inicjatywa – jak najbardziej trafione, gdyż jeszcze przed wojną miasteczko to zamieszkiwali Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Ci ostatni do 1939 roku stanowili tu około 90 proc. ogółu ludności. Po Ukraińcach zostały m.in. w różnym stopniu zachowane cerkwie, greckokatolickie cmentarze i garstka mieszkańców, którzy oparli się masowym wysiedleniom, po Żydach zaś nie ma praktycznie żadnego śladu.

W przypadku Lubyczy, słuszna poniekąd organizacja tego przedsięwzięcia, u części osób wywołała jednak pewien zgrzyt. Spotkanie Kultur można bowiem interpretować jako próbę wybielenia się i zamiecenia pod dywan całkiem nieodległej ogólnopolskiej już kompromitacji. Otóż kilka tygodni temu część radnych sprzeciwiła się postawieniu obelisku Żydom lubyckim, w efekcie czego przekreśliła organizację ekumenicznych, wielokulturowych uroczystości 70. rocznicy pacyfikacji Lubyczy Królewskiej, w której zginęli przedstawiciele trzech narodowości. Tylko Żydzi jednak do dnia dzisiejszego w żaden sposób nie zostali upamiętnieni. Nie sposób pamiętać o tej społeczności bez pamięci o Zagładzie. Organizowanie zaś spotkań wielokulturowych o charakterze rozrywkowym bez rozliczenia się z bolesną przeszłością tej ziemi jest wielką kpiną z historii. Otwartość na inne narodowości ma bowiem wtedy charakter pozorny i mocno zafałszowany. Osobna kwestia dotyczy tego, ile tak naprawdę było tych autentycznych spotkań kultur w trakcie lubyckiej imprezy. Ilu było przedstawicieli tych narodowości? Czy widział ktoś na festynie w Lubyczy jakiegoś Żyda? Czy Polacy, Ukraińcy i Żydzi to tylko potrawy, zupy i folklor? Wydaje się, że takie ujęcie może tylko sprzyjać zakorzenionym w języku stereotypom. Jak można by zatem podsumować tę specyficzną wielokulturowość? Chcemy Ukraińców i Żydów! Jesteśmy otwarci i gościnni! Możemy z nimi potańczyć, pojeść, pośpiewać, pobawić się i wypić co nieco (tego na festynie nie brakowało). Ale następnego dnia najlepiej jakby już po nich nie było śladu. Owszem – byli tutaj, mieszkali, ale to stare dzieje. Nie ma więc czego upamiętniać i nie warto do tego wracać. Można o tym raz na jakiś czas powiedzieć, napisać, aby zachować pozory. Ot, mitologia polsko-ukraińsko-żydowska, smutny wielokulturowy Disneyland – spłycone do minimum pojęcie wielokulturowości przez część lokalnych władz i garstkę (mam nadzieję) lubyckich mieszkańców.

Mariusz Koper,

pochodzący z Lubyczy Król. regionalista

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Kasia 2012-08-06  12:22

Autor napisał całą prawdę o lubyckiej ksenofobii. I tak niestety jest w wielu innych kresowych miasteczkach. A później mamy pretensję, że nazywają nas antysemitami.

goldfarb 2012-08-06  01:03

Przestań chłopie wymyślać. Czy chałaciarze przypadkiem organizują swięto dwóch kultur (polskiej) w Izraelu?
Czy pomnik w Bełzcu to jest mało?
Zorientuj się kto za to zapłacił?? I napisz prawdę!!

ELa 2012-08-04  12:08

Jak można coś takiego organizować po takiej kompromitacji!

edmund 2012-07-28  14:43

nareszcie ktoś prawdę napisał brawo Mariusz

Piotrek 2012-07-28  13:15

Lubyckie imprezy są coraz gorsze. W zupełności się zgadzam. Ten festiwal to nieporozumienie.

Andrzej 2012-07-25  14:39

Dobre. Bez pardonu. I słusznie.

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem