Kierowcy tirów muszą czekać na przejściach granicznych nawet po kilka dni
KOCZOWANIE NA GRANICY
W niedzielę (20 kwietnia) po południu kolejka tirów oczekujących po polskiej stronie na wjazd na terminal w Hrebennem miała ponad 3 kilometry. To i tak niewiele w porównaniu z tym, co było jeszcze kilka tygodni temu. Wtedy kolejki sięgały aż do oddalonej o ok. 8 km od przejścia Lubyczy Królewskiej. Na wyjazd z Polski czekało się ok. 50 godzin.
Zdaniem celników, główną przyczyną tworzenia się takich gigantycznych zatorów jest ciągle wzrastający ruch, szczególnie przewozów towarowych.
- W ciągu dwóch lat na najchętniej odwiedzanym przez kierowców przejściu w Dorohusku ruch pojazdów ciężarowych zwiększył się aż o 50 proc. - informuje Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej. - Jeśli chodzi o Hrebenne, to wzrost w ciągu jednego tylko roku (od 2006 do 2007 - przyp. kk) wyniósł aż 30 proc. Na naszej wschodniej granicy jest zbyt mało przejść. Nie ma więc szans na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała ulec poprawie. Może być nawet jeszcze gorzej.
Największą grupę kierowców stojących przed przejściem w Hrebennem stanowią Ukraińcy. Nie brakuje też Polaków, Estończyków, Białorusinów. Jak mówią stojący w kolejce kierowcy, najlepszym sposobem na zabicie czasu jest sen.
Karol Kozyra
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży