Wydanie 17 z dnia 23 kwietnia 2008 r. (2008-04-23)

Kinga urodziła 3-kg dziewczynkę. Włożyła ją, razem z łożyskiem, do reklamówki i wyrzuciła do kontenera na śmieci

DZIECIOBÓJCZYNI

Dziecko musiało płakać, bo jak wykazała sekcja zwłok, urodziło się żywe. Na główce miało ślad po uderzeniu. Teraz wszyscy zadają sobie tylko jedno pytanie - dlaczego? Szok poporodowy, zła natura? Jak żyć z dręczącą świadomością, że zabiło się własne dziecko?  

Kinga ma zaledwie 22 lata, ale bagaż życiowych doświadczeń. Pochodzi z wielodzietnej rodziny (ma sześcioro rodzeństwa). Jak twierdzi jej matka, była trudnym, krnąbrnym i zimnym dzieckiem. Stwarzała problemy wychowawcze. Nie chodziła do szkoły, przez co w drugiej klasie (Liceum Ogólnokształcące nr 2) nie zdała. A co najgorsze, wpadła w złe towarzystwo. Alkohol, imprezy, ucieczki z domu. Matka próbowała ratować Kingę. Po pomoc udała się do psychologa, który niewiele zaradził. Córka odwdzięczyła jej się za to wniesieniem do sądu sprawy o znęcanie się. Kinga zmieniła szkołę na Liceum Ekonomiczne, które udało jej się skończyć.

Jakiś czas temu związała się z chłopakiem. Nie był to wymarzony książę z bajki. Wręcz przeciwnie - kryminalista. Siedział za kradzieże, rozboje. Zaszła z nim w ciążę i dwa lata temu urodziła synka.

Żyli na „kocią łapę", bo wygodniej, bardziej się opłaca. Są z tego wymierne korzyści w postaci zasiłku dla samotnie wychowujących dzieci. Kinga, by zarobić na utrzymanie dziecka, wyjechała do siostry w Anglii. Przepracowała tam kilka dni jako pomoc w kuchni i po dwóch miesiącach (we wrześniu ub.r.) wróciła do kraju. Była też na stażu w sekretariacie jednej z podzamojskich szkół. Długo tam nie popracowała. Praca za biurkiem najwidoczniej nie przypadła jej do gustu.

Mieszkała raz tu (u matki, ojciec już nie żyje), raz tam (u „przyszywanych" teściów). Nigdzie nie zagrzała miejsca. Na początku grudnia ub.r. trafiała do ośrodka interwencji kryzysowej. Mieszkała tam do końca marca (wyprowadziła się na kilkanaście dni przed porodem, jak się później okazało, do ciotki - siostry matki, która mieszka na ul. Polnej). - Tam najprawdopodobniej urodziła dziecko - mówi zdruzgotana matka Kingi. - Z siostrą, która poza tym jest matką chrzestną Kingi, nie utrzymujemy kontaktów od wielu lat. Nasze drogi się rozeszły przez alkohol. Siostra lubi towarzystwo. I to podobało się Kindze. Dlatego ciągle u niej przesiadywała.

Dyrekcja ośrodka interwencji kryzysowej twierdzi, że o ciąży Kingi nie miała pojęcia. Czy dziewczyna potrafiła się idealnie kamuflować, czy opiekunowie zaniedbali swoje obowiązki? - to pytania, na które nie ma dotąd odpowiedzi.

au, mp

Imię dziewczyny zostało zmienione

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

aneks 2008-05-06  17:11

taka młoda i sobie życie zmarnowała

Psełdo 2008-04-27  17:38

powiesic suke

A.K 2008-04-24  15:50

powiesic suke

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem