Wydanie 9 z dnia 27 lutego 2008 r. (2008-02-27)

Szczęśliwcy czy pechowcy? Niezwykli, zwyczajni? Na pewno są wyjątkowi i... zawsze młodzi, bo urodzeni 29 lutego

PRZESTĘPNIE URODZENI

Adam Kusztykiewicz z Lasowego (gm. Krasnobród) przyszedł na świat w 1932 r. Za kilka dni stuknie mu 19 lat! Bliźniaczki Marysia i Ania Odrzywolskie z Sokołówki koło Frampola, rocznik 1960, właśnie świętować będą 12. (!) urodziny. Anna Markiewicz z Hrubieszowa lada dzień skończy 8 lat. Urodzinowy prezent szykuje jej mąż Xiaodi Sun, Chińczyk. Żart? Ależ skąd, to osobliwość, jaka zdarza się raz na cztery lata.  

29 lutego - to ten dzień tak namieszał. I choć w kalendarzu pojawia się tylko w latach przestępnych, to i tak zawsze kogoś „przyniesie" na świat. Wiadomo, daty urodzin nikt sobie nie wybiera. Wprawdzie nikt nie prowadzi statystyk osób urodzonych tego dnia, ale jest ich rzesza. Sporo „przestępnych" mieszka na Zamojszczyźnie. Odszukaliśmy ich, pytaliśmy jak sobie radzą w życiu. Wszyscy podkreślają, że na swój sposób są wyjątkowi.

- Los mnie wyróżnił - cieszy się Anna Markiewicz-Sun (rocznik 1976) z Hrubieszowa. - Urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą. Ta obdarzyła mnie wrażliwością i swoistą intuicją. I się wiedzie. I pełno w nim niespodzianek.

Dzieciństwo - radosne. Podstawówka i LO im. Staszica w Hrubieszowie, potem studia (administracja) na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Praca w Rzeszowie; najpierw sklep „Sunset Suit", po kilku miesiącach salon PTC „Era". I wyjazd do Dublina. W Irlandii zarabiała na chleb w pralni, trochę w sklepie. Było ciężko, aż trafiła się praca w firmie prawniczej „Price Waterhouse Coopers". Tu poznała wielu Polaków, ale i innych cudzoziemców. Tu znalazła też swoje szczęście.

- Xiaodi był przystojny, mówił, jak my, po angielsku, ale znał trochę polskich wyrażeń: cześć, jak się masz i, niestety niecenzuralne słówka. Polacy go nauczyli - opowiada pani Ania. Jej przyszły mąż studiował i pracował w Dublinie od 2 lat. Gdy spotkał Anię, rozkwitła miłość polsko-chińska. 2 maja 2006 r. stanęli na ślubnym kobiercu, w kościele św. Mikołaja w Hrubieszowie. Rodzice panny młodej urządzili im polskie wesele. Na przyjęcie nie mogli dojechać krewni Xiaodi. Ale przysłali młodym chińskie papierosy i słodycze (ciasteczka i makaron w cukrze), by, zgodnie z ich tradycją, młodzi mogli częstować nimi gości. Nie zabrakło staropolskiego stołu, były tańce, oczepiny, sypanie ryżem. Rok później państwo młodzi pojechali do 10-milionowego Tianjin (trzecie co do wielkości miasto w Chinach), skąd pochodzi Xiaodi. Rodzina z radością przyjęła synową, dla młodych zorganizowała chińskie przyjęcie. Obejrzała kasetę z wesela w Hrubieszowie, nie mogła się nadziwić polskim zwyczajom.

Teraz państwo Sun mieszkają w Rzeszowie, chcą otworzyć własną firmę. Chiński mąż pamięta o urodzinach Ani, wie, że są szczególne. W tym roku specjalnie na nie przyjechał nawet teść z Chin. Na pewno zagra dla synowej na skrzypcach (jest nauczycielem muzyki), będzie też prezent „made in China".

O jeszcze większym szczęściu, bo podwójnym, mogą mówić Anna i Maria Odrzywolskie (1960). Bliźniaczki, do tego identyczne, do dziś. Maria, teraz Żłób, mieszka w Trzęsinach (gm. Radecznica), siostra Anna, dziś Piętak, poszła za mężem do Korytkowa Małego (gm. Biłgoraj). Jednakowe sukienki, identyczne chusteczki, płaszczyki, stopnie w szkole. Ta sama podstawówka we Frampolu, razem w szkole dziewiarskiej w Biłgoraju, potem w biłgorajskiej „Mewie". Anna szyje tam do dziś, Maria pracuje w aptece we Frampolu. I choć każda ma swoją rodzinę, znajomi nieraz mylą siostry. Marysi opowiadają o sprawach, którymi chcieli się podzielić z Anią. I na odwrót. Bliźniaczki różnią się tylko maleńkim pieprzykiem na twarzy. Ale nie wszyscy o tym wiedzą.

Pani Maria nie wie za to, że przestępna jest też jej trochę starsza sąsiadka, Bronisława Gach (1936, z domu Ducher z sąsiedniego Czarnegostoku), także z Trzęsin.

- Naprawdę? - dziwi się Maria Żłób. - Myślałam, że tylko my z siostrą takie nietypowe.

Nie dowierza także pani Gach. I przyznaje, że u niej w tym roku będzie wyjątkowo, świętować będzie osiemnastkę. Wie, że wnuki i dzieci na pewno przybędą do babuni Broni.

- Co roku pamiętają. Zawsze dostaję prezenty, a to bluzkę, chustkę, czasem nową spódnicę. Są też kwiaty i słodycze, a przy tym kupa śmiechu, że solenizantka taka młodziutka - śmieje się pani Bronia. Zawsze, czy kalendarz pokazuje 29 lutego, czy też nie, jubilatka piecze ciasto dla gości. Wcześniej, gdy zdrowie dopisywało, szykowała przyjęcie. Teraz sił mniej, ale jakoś leci. Gachowa ma jeszcze krowę, parę kurek, ogródek, a w chwilach wolnych udziela się w Legionie Maryi przy parafii w Trzęsinach.

Jadwiga Hereta

(także przestępna, podwójnie, bo z bratem bliźniakiem)

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

monika 2008-03-02  14:02

No pięknie Aniu......Buziaczki od Michałka, jego mamuni i tatunia

Marta i Scott 2008-03-01  05:36

Oj Ania bardzo fajny artykol! Duzo szcescia Ci zycze na 8-me urodziny :)aby ten dzien byl bardzo specjalny!

Ania 2008-02-28  18:33

pozdrowienia dla Ani i Xiaodi :))) bardzo ciekawy artykul

Ania i Xiaodi Sun 2008-02-28  11:26

Bardzo dziekujemy !!! I Pozdrawiamy Cala Redakcje !!!

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem