9 tysięcy kilometrów kajakiem przez ocean
SAMOTNY REJS OLKA
– Nie jestem przygotowany na sto procent, jestem przygotowany na dwieście procent – mówił w rozmowie z nami kilka dni przed wyprawą uśmiechnięty pan Olek (69 l.), bo tak podróżnik lubi o sobie mówić. Radość i pogodę ducha ma wymalowane na twarzy. A motorem napędowym, jak powiada, są jego spełniane z pasją marzenia. Teraz właśnie porwał się na największe w swoim życiu. – Przez cztery miesiące będę na oceanie sam, ale nie samotny. Bo wierzę, że oprócz rekinów, wielorybów, latających ryb i żółwi, towarzyszyć mi będą wszyscy życzliwi: z rodzinnych Polic, ale też z Polski i Roztocza, które kocham. Trzymajcie kciuki za tę wyprawę i dmuchajcie na wiatry, by nie wywoływały wokół mnie zbyt silnych sztormów – prosił o każde, najmniejsze wsparcie Aleksander Doba, któremu kajakarstwo zawróciło w głowie 35 lat temu. I wsiąkł w tę pasję na amen. - Bez waszej pomocy mogę nie dać rady – podkreślał, śląc pozdrowienia dla wszystkich, którzy wiosłują, nawet stawiając pierwsze kroki, na zakolach Wieprza czy Tanwi. Specjalne serdeczności przekazał także dla czytelników Tygodnika Zamojskiego.
Jadwiga Hereta
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).