Rozmowa z Markiem Leśniakiem, laureatem pierwszej nagrody w IX edycji konkursu „Romanse niezmyślone”, organizowanego przez redakcję Tygodnika Zamojskiego
PÓŁ WIEKU SZCZĘŚCIA
– Nasze redakcyjne jury było jednomyślne w przyznaniu pierwszej nagrody. Czy opowiadanie przysłane na konkurs to pana debiut literacki? Podejrzewam, że to chyba niemożliwe...
– No tak, mam już na koncie kilka wyróżnień i nagród w różnych konkursach literackich. Brałem na przykład udział w turnieju satyrycznym w Legnicy. Dwa razy zakwalifikowałem się do finału, a konkurencja była duża, bo teksty satyryczne nadsyłane są z całej Polski. Oprócz tego pisywałem też drobne formy, jak limeryki – to moja ulubiona. Sporo ich napisałem.
– Co innego konkurs satyryczny, a co innego – na najpiękniejszy romans. Skąd pan się o nim dowiedział? Czy znał pan wcześniej historię miłości dziadka, wszystkie jej wątki, i tylko czekał na okazję, żeby ją opisać?
– O konkursie dowiedziałem się z tygodnika „Angora”. Wyciąłem ogłoszenie o konkursie i przez jakiś czas – niedługi – myślałem, czy warto się za to zabrać. Historia naszej rodziny jest wciąż żywa, wszystko pamiętamy i opowiadamy sobie na spotkaniach. Często jeżdżę do rodzinnego Walimia, dokąd babcia z dziadkiem przeprowadzili się po drugiej wojnie i gdzie spędzili ostatnie wspólne lata życia, do Jeleniej Góry, gdzie mieszka część rodziny: brat, siostra, a także ostatni senior naszego rodu – mąż mojej Jadwigi z domu Leśniak, córki dziadka Jana. Ma już 94 lata, bardzo lubię z nim rozmawiać. To góral z Żywca. Bardzo do mojej rodziny, utalentowanej muzycznie podpasował, rozśpiewał ją góralskimi piosenkami. Nie musiałem więc dużo szperać, tyle co po albumach, by wyszukać zdjęcia babci, dziadka i innych członków rodziny. A tak to wszystko miałem w głowie. Przypomniałem sobie, że jak babcia z dziadkiem się kochali, to dziadek miał mimo to inne dziewczyny, i zacząłem pisać na ten temat. Po kilku poprawkach, korektach, przeredagowaniu – co zajęło mi w sumie dwa tygodnie – tekst był gotowy. Musiałem go także skracać, bo nie było łatwo utrzymać się w określonej przez redakcję liczbie znaków pisarskich.
Rozmawiała Anna Rudy
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).