Wydanie nr 42 z 2014 r. (2014-10-22)

Kredyty? Samorządy prowadzą w tym względzie bardzo różną politykę

ZADŁUŻONE SAMORZĄDY

Jedni unikają ich jak ognia, inni korzystają z nich, ile można. Mowa o kredytach. Są samorządy, które mają zerowe lub znikome zadłużenie, inne do spłaty mają miliony złotych i wiele rat przed sobą. Jedno można powiedzieć na pewno – gminy nie przejadają pożyczanych pieniędzy. Inwestują je.

„Nie przejadają” – to znaczy nie przeznaczają na bieżące wydatki, utrzymanie szkół, pensje. W ostatnich latach gminy najczęściej pożyczały pieniądze na wkład własny, wymagany przy inwestycjach współfinansowanych przez UE lub inne programy pomocowe, w tym krajowe. Zaciągają też pożyczki na własne inwestycje. W najbardziej zadłużonych gminach w naszym regionie zobowiązania wynoszą ok. 60 proc. rocznych dochodów budżetowych. Tak jest w Łaszczowie (62,4 proc.) oraz Izbicy (59,8 proc.). Kolejne są Tyszowce, gdzie zadłużenie wynosi 42,8 proc. Bierzemy tu pod uwagę jedynie „twarde” długi (ostatnia pozycja w tabeli obok), głównie długoterminowe kredyty. Wiele gmin prowadzących inwestycje z udziałem np. unijnych dotacji zaciąga „miękkie” długi (środkowa pozycja w tabeli). Musi bowiem pokryć koszty, po ich rozliczeniu zaraz otrzymuje obiecane dotacje. Regionalna Izba Obrachunkowa od niedawna uwzględnia w zestawieniach oba rodzaje zobowiązań, by pokazać faktyczne zadłużenie gmin.

W mocno zadłużonych Tyszowcach do niedawna nie było kanalizacji, a w wielu miejscowościach w gminie – nawet wodociągów. Na budowę tej infrastruktury gmina wydała w ostatnim czasie 13 mln zł.

 

Przygotowała Anna Rudy 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem