Podobno pobrali ogromne kredyty i dostali za to duże pieniądze. Został strach rodzin przed windykatorami
OSZUSTWO „NA SŁUPA”?
Scenariusz powtarza się, kiedy zwracamy się do dwóch innych mieszkańców z tym samym pytaniem. Jeden z mężczyzn próbuje nam pomóc. Drugi natychmiast obrzuca go wymownym spojrzeniem i kieruje nas do sąsiedniej wsi. – U nas taki nie mieszka – przekonuje, gdy dom tego, o którego pytamy, jak się potem okazuje, ma przed sobą. O co chodzi?
Sprawa wyjaśniła się dość szybko, za przyczyną zagadniętych chwilę później kobiet. – A po co pożyczaliście im pieniądze, jak to pijaki? – pyta odważniejsza. Po wsi lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość, że windykatorzy przyjechali po spłatę kredytów. Zagadnięci mężczyźni nie chcieli rozmawiać, bo kryli swoich.
Łatwy zarobek
O tej sprawie w okolicy wszyscy słyszeli, ale mało kto chce z dziennikarzami rozmawiać. Jeśli już, to półgębkiem, anonimowo i z zastrzeżeniem, że sprawę zna, ale tylko ze słyszenia. Niechętnie wymieniane są nazwiska mężczyzn, którzy podobno nabrali kredytów.
Jeśli wierzyć temu, co ludzie opowiadają, kilkanaście tygodni temu do panów znanych w okolicy jako mocno trunkowi, mieli zajeżdżać inni panowie, z – jak się wyraził jeden z naszych rozmówców – „grubymi karkami”. Sprawa, jaką do trunkowych mieli, była prosta: oferowali dobry i bardzo szybki zarobek za niewielki, a właściwie żaden wysiłek.
Tomasz Pawlak
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).