Już w pierwszych dniach września 1939 r. Zamojszczyznę zalała fala uchodźców
WIELKA UCIECZKA
Już pierwszego dnia niewypowiedzianej nam przez Niemców wojny na Zamojszczyznę zaczęły docierać pierwsze fale uciekinierów z pogranicza niemieckiego. Radio podało informacje o bombardowaniu Gdyni i Krakowa, co wywołało „piorunujące wrażenie” – ale nastrój wśród ludności był dość dobry, zwłaszcza że wszyscy spodziewali się szybkiej reakcji ze strony Anglii i Francji, wierzyli także w siłę polskiej armii.
Drogi – zatłoczone do granic możliwości, zajęte przez wzbierającą falę ludzi uchodzących z kolejnych terenów zajmowanych przez błyskawicznie posuwającą się w głąb Polski armię niemiecką, także przez przemieszczające się polskie oddziały wojskowe i powołanych do służby rezerwistów – stały się jednym z symboli września 1939 r. i polskiej klęski. W miarę upływu dni kraj pogrążał się w coraz większym chaosie, na drogach widać było to jak na dłoni.
Doktor Zygmunt Klukowski, który wyjechał ze Szczebrzeszyna kilka dni po rozpoczęciu działań wojennych, 4 września, był zaskoczony widzianymi po drodze obrazkami. A co zobaczył? „Na szosach, pomimo niedzieli, wszędzie szalony ruch. Im bliżej Lublina, tym więcej spotyka się furmanek naładowanych rzeczami, zdążających w przeciwnym kierunku. Tak samo autobusy jadące od strony Lublina przepełnione, na dachach całe sterty walizek i tobołków”. Przygnębienie, potem rozpacz rosły szybko, wręcz z dnia na dzień.
Anna Rudy
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).