Wydanie nr 35 z 2014 r. (2014-09-03)

Rozmowa z gen. broni Waldemarem Skrzypczakiem, byłym dowódcą Wojsk Lądowych, także wiceministrem obrony narodowej

KARTY ROZDAJE PUTIN

 

- Nikt nie ma już wątpliwości, że rosyjskie wojska walczą na terytorium Ukrainy. To coś zmienia?

– Od początku mówiłem, że to otwarta wojna. Jeżeli ktoś uwierzył, że zielone ludziki, które wkroczyły na Krym, to nie rosyjscy żołnierze, to delikatnie powiem – by nie użyć soczystego żołnierskiego określenia – nie ma pojęcia o niczym. Gołym okiem było widać, że to zorganizowana rosyjska armia. Kto mówił inaczej, albo był naiwny, albo kłamał. Wielu polityków tak oszukiwało ludzi. Teraz nagle odkryli, że na Ukrainie są rosyjscy żołnierze i nagle agresję nazywają po imieniu: wojna. Jakby to było jakieś objawienie. U nas co jakiś czas politycy zachowują się tak, jakby odkrywali Amerykę. Ile razy to można robić?

O co tak naprawdę w tej wojnie chodzi Putinowi?

– Główny jego cel to odbudowanie potęgi Rosji: politycznej, gospodarczej i militarnej. Na oczach świata dokonuje zaboru tej części dawnego Związku Radzieckiego, które odeszły razem z republikami, a gdzie nadal mieszkają prorosyjscy obywatele. I sprzyjają działaniom Kremla. Weźmy wspomnianych zielonych ludzików: na Krymie mieli oparcie w tamtejszej społeczności, mieli kontakty, logistykę i całe zaplecze.

Rozmawiała Jadwiga Hereta

 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem