Wydanie nr 33 z 2014 r. (2014-08-20)

30-kilogramowy sum i 13,5-kilogramowy amur

Z WODY NA TALERZ

Sum miał pecha – w końcu został złowiony poza okresem ochronnym i skończył na patelni. Podobny los czeka amura, który na razie kruszeje w zamrażalniku.

Kamil Kucharski ze Steniatyna (gm. Łaszczów) wybrał się 15 sierpnia ze spinningiem na staw w Podlodowie (gm. Ulhówek). Obszedł zbiornik, ale bez żadnych rezultatów. – Około godz. 17 postanowiłem wykonać jeszcze kilka rzutów na płytszej wodzie. Miałem woblera, na którego parę dni wcześniej złowiłem tu kilka szczupaków. Nie było żadnego pobicia, więc zmieniłem przynętę na srebrno-czerwoną gumę o długości 12 cm. Opłaciło się – mówi 26-letni wędkarz.

Po drugim rzucie poczuł energiczne branie i kołowrotek zagrał przepiękną melodię. Plecionka uciekała z kołowrotka błyskawicznie, w końcu ryba stanęła i rozpoczęła walkę o życie.

– Odjeżdżała od brzegu trzy razy, wyciągnąłem ją dopiero przy kolejnym doprowadzeniu. Musiałem jednak wejść do wody. Wszystko trwało około pół godziny. Byłem w szoku, bo to największa złowiona przez mnie ryba – relacjonuje łowca.

Sum mierzył 168 cm długości, ważył 29,98 kg. Sprzęt, którego używał Kamil Kucharski, to wędka Konger Fishing Patrol Spin 240/25 oraz plecionka o wytrzymałości 16,5 kg.

– Sum trafił na patelnię. Wraz z innymi wędkarzami uznaliśmy, że nie należy go wypuszczać, bo na tym zbiorniku był już szkodnikiem. Wyjadał sporo ryb – tłumaczy.

Głowa suma moczy się w formalinie. Po spreparowaniu zawiśnie w pokoju pogromcy. Jako ciekawostkę dodajmy, że bestia w tym roku została już raz złapana. Wówczas miała jednak szczęście, stało się to w okresie ochronnym.

Rekord życiowy ustanowił także 18-letni Konrad Staszewski z Dutrowa, który zgłosił do naszego konkursu amura o długości 105 cm, ważącego 13,5 kg. Rybka pływała sobie (do 22 lipca) w niewielkim stawie w rodzinnej miejscowości wędkarza. Skusiła się na kłącze tataraku.

– Siedziałem nad wodą od pięciu godzin, łowiłem metodą spławikową. Branie zaczęło się o 8.30. Po godzinie ryba była już na brzegu. Pomógł mi ją podebrać tato, który z poświęceniem wszedł do wody – opowiada szczęśliwy łowca. Amur trafił do zamrażalnika.

 

 

Roni Ripperek

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem