Wspomnienia o dawnych charakterystycznych postaciach naszych miast i miasteczek
GALERIA ORYGINAŁÓW
– Bardzo żałuję, że bezpowrotnie zniknął ze Starówki ten klimat, który pamietam z lat 60. i 70. Tutaj swoje miejsce odnajdywali i ci, którzy różnili sie od pozostałych. Żyli w swoim swiecie. Ale byli nieszkodliwi i społeczeństwo ich akceptowało – opowiada z nostalgią Mieczysław Gradziuk, nauczyciel w Społecznym LO w Zamościu.
Pani Lodzia
Panią Lodzią (ładną kobietę, średniego wzrostu i szczupłej budowy ciała) znali nie tylko mieszkańcy Starego Miasta. Kobieta pracowała w Miejskim Zarzadzie Dróg i Zieleni. Mieszkała niedaleko Zamościa.
Zamiatała chodniki zbierała śmieci. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, choć podobno długo cierpiała z powodu młodzieńczej (jeszcze przedwojennej) miłości. Ludzie opowiadają, że była zakochana na zabój w pewnym poruczniku. Poznała go na poligonie wojskowym, pod Zamościem. Trudno, po tylu latach dociec, dlaczego ślub nie odbył sie. Pani Lodzia chetnie chodziła na potancówki do klubu garnizonowego i do kina „Stylowy”.
– Ubierała sie w długie, marszczone spódnice. Włosy miała uczesane w kok, a do pracy zakładała chustkę na głowę – opowiada Anna Gruszkiewicz, zastepca dyrektora Orkiestry Symfonicznej w Zamosciu. Dodaje, że pani Lodzia lubiła literature piękna i znała na pamieć duże fragmenty powieści oraz poematów.
Magdalena Wójtowicz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).