Wydanie nr 4 z 2014 r. (2014-01-29)

Gryzonie opanowały teren przy cukrowni Werbkowice

PLAGA SZCZURÓW

Po II wojnie szczury siały strach, bo przenosiły choroby i były agresywne wobec ludzi. W czasach PRL-u szczurzą plagę ponoć opanowano, ale dziś wielkie aglomeracje miejskie znowu muszą się z nią zmagać. Jak się okazuje, szczury to też problem małych miejscowości.

Według wyliczeń naukowców, w Nowym Jorku jest ich pięciokrotnie więcej niż ludzi (miasto liczy ponad 8 mln mieszkańców, a aglomeracja – blisko 20 mln). Szczurza populacja czterokrotnie przewyższa liczbę mieszkańców Paryża, Londynu czy Chicago.

Również w naszych aglomeracjach, w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu, szczurów jest trzy razy więcej niż mieszkańców. Szczury w miastach były i będą. Jeżeli ich liczba jest stabilna, a miejsce występowania – stałe, nie należy robić z tego problemu. Jednak kiedy ich populacja gwałtownie rośnie, stają się zagrożeniem dla bezpieczeństwa sanitarnego.

Na Zamojszczyźnie plagi nie ma, co nie znaczy, że szczury wyginęły. W Werbkowicach, tuż przy płocie cukrowni, gdzie lubelska firma Wikana planuje uruchomić biogazownię, jest wielka pryzma biomasy (sieczki kukurydzianej) przykryta folią i oponami.

Tam pracownicy cukrowni zauważyli liczne kanaliki wydrążone przez gryzonie. Dyrektor cukrowni Edward Wyłupek napisał do wójta, prosząc o podjęcie stosownych działań wobec właściciela działki (Wikany). Wójt zorganizował wizję lokalną.

– Szczurów nie widzieliśmy, bo żerują w nocy, ale rzeczywiście w pryzmie widoczne były kanaliki – mówi wójt Lech Bojko. – Poinformowaliśmy o tym Sanepid, a firmę Wikana zobowiązaliśmy do przeprowadzenia deratyzacji, na ich koszt.

Wikana obiecała, że zrobi to do 15 lutego.

 

au

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem