Nawet komunistom nie udało się zamknąć granic. Za PRL na emigrację udało się ok. 2 mln Polaków
MY, EMIGRANCI (CZ. II)
Ich duże połacie były w tym czasie niezamieszkałe. Oba kraje przez pewien czas pokrywały koszty podróży imigrantów, dając im w zamian do zagospodarowania trudną ziemię. W tę daleką podróż też wybierali się chłopi.
W końcu lat 70. XIX w. rozpoczęła się bardzo silna emigracja sezonowa do Niemiec. - Wówczas były to Prusy. Można byłoby powiedzieć, że była to migracja wewnętrzna w ramach jednej państwowości, bo do pracy jeździli tam chłopi z zaboru pruskiego. Jednak mentalnie ci ludzie czuli, jakby wyjeżdżali za granicę – zauważa socjolog Izabela Grabowska-Lusińska, socjolog i ekspert Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. - Cały zabór pruski był penetrowany przez rekruterów, którzy zarabiali na wysłaniu polskich chłopów do pracy w rolnictwie niemieckim. To były jakby namiastki współczesnych agencji pośrednictwa pracy
Polscy chłopi pracowali w niemieckim rolnictwie tylko sezonowo. - Jeździło tam rocznie 200-300 tys. chłopów, i rzecz dziwna – wyjazdy na podobnym poziomie utrzymały się przez cały XX wiek, podobnie jest i teraz. Można powiedzieć, że zasilamy niemiecką gospodarkę bardzo systematycznie od końca XIX w. - dodaje Izabela Garbowska-Lusińska.
Od końca w. XIX po międzywojnie trwały też wyjazdy Polaków do pracy we Francji. Zatrudniały ich przede wszystkim kopalnie, a kobiety – gospodarstwa rolne.
Zasieki na granicy
Nadeszła II wojna światowa, a po niej kolejna fala emigracji, szacowana na ponad 500 do 600 tys. osób. - Polskie siły zbrojne na zachodzie liczyły po II wojnie ok. 225 tys. żołnierzy. Około połowa wróciła do kraju, połowa zdecydowała się nie wracać. Doszli do nich tzw. dipisi (displaced persons), czyli wywiezieni do Niemiec na roboty, więźniowie obozów koncentracyjnych, oflagów, stalagów. Ta wielka fala uchodźcza rozmieszczana była w Kanadzie, Stanach, Wlk. Brytanii, Francji, Australii oraz Argentynie – wylicza Jan Lencznarowicz.
Kraj został zamknięty. - Emigracje przedwojenne, do Stanów Zjednoczonych, Ameryki Południowej, Francji już się nie odrodziły – mówi Dariusz Stola, historyk, autor książki „Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949-1989”. - Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego przejęło po cichu kontrolę nad paszportami. Zaczęto naśladować politykę paszportową, którą Stalin prowadził w ZSRR od lat 20. Nawet biuro paszportów nazwano Biurem Paszportów Zagranicznych, co po polsku nie ma sensu, bo każdy paszport jest zagraniczny. Była to po prostu kalka językowa z rosyjskiego.
Anna Rudy
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).