Wydanie nr 42 z 2013 r. (2013-10-16)

Po sześciu latach od zaginięcia młodego małżeństwa z Kol. Wisznice (pow. bialski) natrafiono na ich zwłoki

KTO ICH ZAMORDOWAŁ?

Gdy śledczy dwoili się i troili, by ustalić, co stało się z Wiolettą i Zygmuntem Bieleckimi, oni już nie żyli. Ich ciała rozkładały się pod 10-centymetrową warstwą wapna i ziemi w lesie, tuż przy terenach rekreacyjnych Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie.

10 kwietnia 1998 r. w lesie Dąbrowa (przy Zalewie Zemborzyckim) w Lublinie przypadkowy przechodzień dokonał makabrycznego odkrycia. Z ziemi wystawała ludzka stopa...

Sześć lat w wapnie

Był już wieczór, gdy dyżurny Komendy Rejonowej Policji w Lublinie odebrał telefon od anonimowego rozmówcy.

– W Dąbrowie z ziemi wystaje noga. Właściwie but ze skarpetą w środku i chyba kością ludzką – dyżurny nie wierzył własnym uszom, w pierwszej chwili pomyślał, że to głupi żart podchmielonych małolatów. Ale rozmówca ani myślał żartować. Ze szczegółami opisał miejsce makabrycznego znaleziska.

Wysłano patrol. Mundurowi w lesie zobaczyli mężczyznę, którym okazał się anonimowy informator.

– Byłem na spacerze, gdy to zobaczyłem. Tam muszą być ludzkie zwłoki – mówił z przejęciem.

Rzeczywiście, po odkopaniu ziemi okazało się, że to grób. W miejscu, gdzie wystawały kości strzałkowa i piszczelowa, widać było ślady świeżego kopania. W dole o długości 150 cm, szerokości 66 cm i głębokości 30 cm leżały dwa szkielety, ułożone jeden na drugim. Na zwłokach były fragmenty odzieży. Po ubraniach można było stwierdzić, że pochowani to mężczyzna i kobieta. Potwierdził to lekarz, wskazując ponadto, że zgon musiał nastąpić 5-6 lat wcześniej. Zwłoki były przysypane 10-centymetrową warstwą białej substancji (od spodu, z wierzchu, z boków). Było to wapno. Sprawcy makabrycznej zbrodni najprawdopodobniej chodziło o przyspieszenie gnicia i rozkładu tkanki miękkiej oraz kości.

Ekipa dochodzeniowa znalazła w dole zegarek damski, którego wskazówki zatrzymały się na godz. 7.26. Szczątki zostały umieszczone oddzielnie, w dwóch foliowych workach (podpisanych A i B) i przewiezione do zakładu medycyny sądowej. Patolog w trakcie oględzin zwłok A stwierdził na odzieży w okolicach pleców (na swetrze, bluzie, koszuli) uszkodzenia typowe dla działania narzędzia ostrego. Korespondowały ze zniszczeniami trzech warstw odzieży.

Kości nie były całkowicie pozbawione tkanki. Po odpiłowaniu kości czaszki stwierdzono resztki mózgu. Szczątki A należały do ok. 30-letniej kobiety. Patolog wydedukował, że miała 6-7 ran kłutych lub kłuto-ciętych na plecach. Ostrze, którym je zadano, musiało mieć co najmniej 11 cm długości. Przyczyną zgonu było najprawdopodobniej wykrwawienie. Zwłoki B okazały się szczątkami ok. 30-letniego mężczyzny. Ubrane były w kurtkę, spodnie dżinsowe, kalesony, koszulę, buty marki Sofix. Na podstawie uszkodzeń odzieży (spodni, majtek, kalesonów) lekarz stwierdził, że denat miał 9 ran w okolicach prawego uda, podbrzusza i okolic lędźwiowych. Oznaczało to, że ciosy zadawane były z różnych kierunków, a uszkodzenia obuwia wskazywały na próbę obrony poprzez kopanie w napastnika trzymającego nóż. Zgon musiał nastąpić w wyniku krwawienia wewnętrznego lub wykrwawienia.

Aneta Urbanowicz

 

personalia zostały zmienione

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem