Wydanie nr 41 z 2013 r. (2013-10-09)

Książki

SMAKI MARIANA

Satyryk to kucharz bez licencji: pichcący na czuja, eksperymentujący, ryzykujący, że tu przesłodzi, ówdzie przesoli. Wierzący w strusi żołądek konsumenta – czytelnika. Marian Karczmarczyk zaserwował kolejne danie: „Grzechy, grzeszki i...”.

Humoreski, opowiadania, historyjki obyczajowe, obrazki z życia – wszystko znajdziemy w szesnastym tomiku zamojskiego poety i satyryka. Miniatury opierają się próbom literackich kwalifikacji. To zdaje się być wziętym z tytułu grzechem głównym. Czytelnik przyjmie je mniej lub bardziej życzliwie, recenzent jest w kłopocie: trudno odwołać się do form uznanych za klasyczne.

Sprawy dzieją się w Dyrdymałkach albo Rozpijkowie Wielkim (grzeszek, Marianie! – podpórki nazewnicze). Nazwisk bohaterów (Dupek, Kielich, Litrówka) próżno szukać w herbarzach szlacheckich. Święte prawo autora do nazywania osób i rzeczy. Jego obowiązkiem – zadbanie, by forma nie przerastała treści, dialog pozbawiony był ugrzecznionej poprawności, żeby „działo się” jak najwięcej.

Krystyna Rybińska-Smyk, autorka wyboru i słowa wstępnego, słusznie podkreśla elegancję i szarmanckość autora. Tyle, że te przymioty nijak się mają do satyryka. Karczmarczyk nie wykorzystał (a potrafi to czynić w formach krótszych) umiejętności satyrycznego dosmaczania: ostrzejszego słowa, ironii, absurdu sytuacyjnego.

Nie wiem, czy zamiast głaskać po głowie, nie należy czasem wykreowanych przez siebie bohaterów wziąć za czub. Można dyskutować, czy pastelowe barwy, jakimi malowane są postaci, nie rozmywają ostrości widzenia spraw i rzeczy.

Wspomniana już Krystyna Rybińska-Smyk pisze: „Marian Karczmarczyk... w przezabawny sposób walczy z ludzkimi wadami, nałogami”. Protestuję! Nie można uderzyć przeciwnika, którego przytulamy do piersi. Ot, cały Marian – człowiek i twórca pozbawiony wiary w zbawczą moc poezji i satyry. Karczmarczyk przyzwyczaił nas do form krótkich: aforyzmów i fraszek. Tych ostatnich używa wielokroć jako słowa puentującego. To grzeszek – satyra jest strawą dla ludzi inteligentnych. Po „Grzechach...” jako daniu głównym wypada cierpliwie poczekać na deser: aforyzmy i fraszki. Właśnie nimi satyryczna kuchnia Karczmarczyka od ponad półwiecza

stoi.

 

Krzysztof Konopa

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Barbara Kowalik 2013-10-22  22:36

Humoreska, to nie jest satyra, Panie Krzysztofie i nie musi "bohaterów brać za czub". Uważam, podobnie jak Pani Krystyna, że łagodnością i delikatnym wytknięciem wady można wiele zdziałać. To potrafi Pan Karczmarczyk, a nie potrafi Pan...

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem