KIERUNEK – MACHU PICCHU
Zdania naukowców w tej sprawie są podzielone; jedni uważają, że było to miejsce kultu, inni przypisują miastu rolę obserwatorium, w którym badano gwiazdy, jeszcze inni uważają, że mogło być rezydencją dziewiątego władcy Inków – Pachacuteca. Nigdy nie znalezione przez Hiszpanów Machu Picchu uniknęło splądrowania. W XVI w. z nieznanych powodów zostało opuszczone przez mieszkańców i zawładnęła nim natura. Dopiero w 1911 roku świat dowiedział się o jego istnieniu; odkrył je Hiriam Bingham – profesor Yale University. Od tego czasu do miasta przyjeżdżają zarówno badacze jak i turyści. Dziś Machu Picchu jest jedną z najpopularniejszych i najsłynniejszych atrakcji turystycznych świata. Liczba turystów odwiedzających to miejsce w sezonie sięga 2,5 tysiąca dziennie. W 1983 roku miasto wpisane zostało na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Trzecia opcja
Do Peru wybrałyśmy się we trzy: ja i dwie moje koleżanki – Polka i Czeszka. Wyprawa do tego kraju nie byłaby kompletna bez postawienia stopy na ruinach spowitego we mgłach i wciąż owianego tajemnicą Machu Picchu. A dotarcie do tego miejsca wcale nie jest łatwe.
Z Cuzco do Zaginionego Miasta można dostać się na trzy sposoby; pierwszy – to trekking Szlakiem Inków, drugi – przejazd pociągiem do położonego u podnóża Machu Picchu miasteczka Aguas Calientes. Wariant trzeci stanowi połączenie podróży autobusem do maleńkiej wioseczki Santa Maria z przejazdem taksówką do miasteczka Santa Teresa oraz pieszej wędrówki torami kolejowymi na 10-kilometrowym odcinku ze stacji Hidroelectrica do Parku Archeologicznego Machu Picchu. Ponieważ trekking jak i podróż pociągiem są bardzo drogie, decydujemy się na opcję trzecią. Zdajemy sobie sprawę z trudów pieszej wędrówki, ale jesteśmy przekonane co do słuszności naszego wyboru, bo po pierwsze – zaoszczędzimy sporo pieniędzy, a po drugie – zachęcająco rysuje się perspektywa nocnej wędrówki przez peruwiańską dżunglę.
Na dworzec Santiago w Cuzco przychodzimy o godz. 11. Okazuje się, że autobus do Santa Maria ma odjazd za dwie godziny. Wnętrze budynku jest mało przyjemne. Wzdłuż dwu jego ścian znajdują się punkty sprzedaży biletów różnych przewoźników. Każdy z nich ma kasjera i „nawoływacza”. Ci ostatni stojąc przed swoimi biurami, non stop głośnym krzykiem informują podróżnych o kierunku i godzinie odjazdu autobusu. Przez halę dworcową przetacza się wiele ludzi. Noszą się zarówno w sposób tradycyjny jak i na modłę europejską.
Edyta Sawicka
Autorka pochodzi z Zamojszczyzny, z miejscowości Niewirków (gm. Miączyn). Z wykształcenia jest historykiem, obecnie mieszka w Londynie, pracuje jako stewardesa w australijskich liniach lotniczych Qantas. Jej pasją są podróże, odbyła wiele po USA, Peru, krajach Azji Południowo-Wschodniej, Europie Zachodniej i Emiratach Arabskich.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).