Wydanie nr 22 z 2013 r. (2013-05-29)

E-papierosy to też papierosy. Większość fachowych opinii wskazuje jednak, że szkodzą mniej

E-DYMEK BEZPIECZNIEJSZY?

Papierosy pali nałogowo blisko 32 proc. dorosłych Polaków, czyli 8,7 mln osób, w tym 5,2 mln mężczyzn oraz 3,5 mln kobiet – wynika z najnowszych danych. Znaczna część palaczy usiłuje rzucić palenie lub przynajmniej myśli o tym. Czy wyjściem mogą być e-papierosy?

E-papierosy kształtem przypominają te tradycyjne, choć są od nich cięższe. To w istocie małe, elektryczne urządzenia, zasilane przez baterie lub zewnętrzne źródła energii (niektóre modele mogą ją pobierać np. przez port USB w komputerze). Ustnik e-papierosa wypełniony jest płynem zawierającym m.in. nikotynę. Energia jest potrzebna po to, by podgrzać płyn z nikotyną (liquid) i móc zaciągnąć się z dymkiem. Ustnik jest częścią wymienną. Po zużyciu zawartych w nim substancji wkręca się nowy – i mamy nowego papierosa.

To dość nowy wynalazek. Badania nad takimi urządzeniami rozpoczęły się już w latach 60. minionego stulecia. Jednak pierwszy nowoczesny e-papieros pojawił się na rynku dopiero w 2003 r., a został wymyślony przez Chińczyków. Ponieważ palenie e-papierosów jest dużo tańsze (e-papieros kosztuje od 40 do 400 zł, są też droższe; miesięcznie na wkłady potrzeba ok. 50 zł; osoba paląca paczkę papierosów dziennie może zaoszczędzić ok. 3 tys. zł w ciągu roku), a przy tym przylgnęła do nich opinia „nieszkodliwych” – szybko zyskały popularność. W Polsce pali je już blisko pół miliona osób.

 

(ar) 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem