Kiedyś gotowało się tłusto, okraszało potrawy skwarkami, smażyło chrust i karnawałowe róże. Co zostało z tradycji zapustów?
APETYCZNE PĄCZKI NA TŁUSTY CZWARTEK
Na ten jeden, wyjątkowy dzień smaży się ich mnóstwo.
– Produkcja u nas na tłusty czwartek jest znacznie większa niż w każdy inny dzień roku – mówi Maria Wawrzaszek-Gruszka, prezes PSS Społem w Zamościu. Cukiernia tej spółdzielni na czwartek, 7 lutego, usmaży aż 30 tys. pączków.
– To dwa razy tyle, ile powstaje u nas zwykle w ciągu całego miesiąca – dodaje pani prezes i przyznaje, że choć sama na co dzień pączków raczej unika, to w tłusty czwartek na pewno ich sobie nie odmówi.
Zwłaszcza że to już ostatnia z kultywowanych dziś dawnych tradycji związanych z końcówką karnawału. Jak było kiedyś?
– Pączki jadło się oczywiście obowiązkowo, ale menu było znacznie bardziej rozbudowane – mówi Henryka Sobczuk, kustosz Regionalnej Izby Pamięci w Wysokiem k. Zamościa. Wiejskie gospodynie nie tylko smażyły pączki i chrust, ale także specjalne słodkie racuchy i róże karnawałowe. Musiał być też bigos, z dużą ilością tłustego mięsa i kiełbasy.
– W perspektywie było 40 dni poszczenia, umartwiania się, więc ludzie chcieli się najeść, napić i wybawić jakby na zapas – tłumaczy.
I wspomina nie tylko obżarstwo, ale też huczne potańcówki z ostatnich dni karnawału.
Tekst i fot. (ak)
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).