Wydanie nr 6 z 2013 r. (2013-02-06)

Kiedyś gotowało się tłusto, okraszało potrawy skwarkami, smażyło chrust i karnawałowe róże. Co zostało z tradycji zapustów?

APETYCZNE PĄCZKI NA TŁUSTY CZWARTEK

Zapusty, ostatki, mięsopusty – tak nazywało się dawniej ostatnie dni karnawału. Ten okres zaczynał się w tłusty czwartek, a kończył tzw. śledzikiem, czyli we wtorek przed środą popielcową. Sześć dni upływało na obżarstwie, pijaństwie i zabawach. Do dziś pielęgnowana jest jedynie tradycja tłustoczwartkowych pączków.

Na ten jeden, wyjątkowy dzień smaży się ich mnóstwo.

– Produkcja u nas na tłusty czwartek jest znacznie większa niż w każdy inny dzień roku – mówi Maria Wawrzaszek-Gruszka, prezes PSS Społem w Zamościu. Cukiernia tej spółdzielni na czwartek, 7 lutego, usmaży aż 30 tys. pączków.

– To dwa razy tyle, ile powstaje u nas zwykle w ciągu całego miesiąca – dodaje pani prezes i przyznaje, że choć sama na co dzień pączków raczej unika, to w tłusty czwartek na pewno ich sobie nie odmówi.

Zwłaszcza że to już ostatnia z kultywowanych dziś dawnych tradycji związanych z końcówką karnawału. Jak było kiedyś?

– Pączki jadło się oczywiście obowiązkowo, ale menu było znacznie bardziej rozbudowane – mówi Henryka Sobczuk, kustosz Regionalnej Izby Pamięci w Wysokiem k. Zamościa. Wiejskie gospodynie nie tylko smażyły pączki i chrust, ale także specjalne słodkie racuchy i róże karnawałowe. Musiał być też bigos, z dużą ilością tłustego mięsa i kiełbasy.

– W perspektywie było 40 dni poszczenia, umartwiania się, więc ludzie chcieli się najeść, napić i wybawić jakby na zapas – tłumaczy.

I wspomina nie tylko obżarstwo, ale też huczne potańcówki z ostatnich dni karnawału.

Tekst i fot. (ak)

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem