Wydanie nr 5 z 2013 r. (2013-01-30)

KARDYNAŁ JÓZEF GLEMP: ODSZEDŁ DO WIELKOŚCI

– Kładłem się spać, gdy w Programie I Polskiego Radia, a często go słucham, wtrącili komunikat, że oto zmarł kardynał Józef Glemp. Zastygłem. Miałem wrażenie, jakby cichutko przeszedł koło mnie i... odszedł w dalekie strony. Bardzo to przeżyłem, był mi szczególnie bliski – mówi ks. biskup senior prof. dr hab. Jan Śrutwa, wieloletni ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej.

– Moja znajomość z Józefem Glempem zaczęła się na długo przed powstaniem naszej diecezji. To było w roku 1973 w Warszawie. Starałem się o wyjazd na dalsze studia do Włoch. Potrzebna mi była protekcja, a dokładniej stypendium kościelne, by studiować w Papieskim Instytucie Polskim w Rzymie. Przyznawał je prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński. Stawiłem się więc w jego siedzibie na ul. Miodowej; pierwszym duchownym, który mnie wprowadził w prymasowskie progi, był sekretarz kardynała Wyszyńskiego, skromniutki i życzliwy ksiądz Józef Glemp. Nie znał mnie przecież, ale kiedy się przedstawiłem, że jestem studentem KUL, doktorem historii Kościoła i mam marzenia o studiowaniu za granicą, żywo się mną zajął. Pomógł napisać odpowiednie podanie, zaanonsował prymasowi. Więc niemal od ręki wystawiono mi zaświadczenie, z którym mogłem kontaktować się z ówczesnym rektorem rzymskiej uczelni ks. Franciszkiem Mączyńskim. To był ten początek. A ostatnie, jakże ważne dla mnie i piękne, było spotkanie w Tomaszowie Lubelskim – na moje 25-lecie przyjęcia sakry biskupiej. Ładny dzień, 1 września 2009 roku. Prymas, już wtedy leciwy człowiek, miał 80 lat, zgodził się przyjechać do Tomaszowa specjalnie dla mnie. Do mojego drewnianego kościółka Matki Bożej Zwiastowania, gdzie byłem ochrzczony, przystąpiłem do Pierwszej Komunii św., ciągle tam wracałem myślami. Stawił się tylko po to, żeby być ze mną podczas tego mojego świętowania. I dlatego, gdy w środę wieczorem (23 stycznia – przyp. red.), usłyszałem smutny komunikat, zrozumiałem, że odszedł ktoś wyjątkowy, nietuzinkowy, wielki człowiek. Zamknęły się ramy naszej znajomości. Znamienna była też jego obecność pośrodku tych ram. To on konsekrował mnie na biskupa w Wąwolnicy – 1 września 1984 roku. Mile wspominam też rzeczowe spotkania z prymasem na konferencjach Episkopatu Polski i na rekolekcjach.

Wysłuchała Jadwiga Hereta

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem