Z roku na rok dramatycznie rośnie liczba osób, które po prostu znikają
ZAGINĘLI BEZ ŚLADU
Tak właśnie zdarzyło się w rodzinie Zabandżałów z Tomaszowa Lub. dwa lata temu. Krzysiek, wówczas 28-latek, 23 czerwca 2010 r., przed godz. 12, wyszedł z domu. Pracował od dwóch miesięcy w jednym z tomaszowskich lokali gastronomicznych – „Tabasco”. Wcześniej przez kilka lat mieszkał w Krakowie, tam pracował jako kucharz. Do rodzinnego miasta wrócił, bo – jak mówi jego ojciec Józef Zabandżała – nie bardzo mu się opłacało wynajmować tam mieszkanie.
Tego dnia nie pracował, właściwie nie wiadomo, po co poszedł do pracy. Chyba pogadać – ojciec mówi, że od ówczesnych kolegów z pracy niewiele można się dowiedzieć.
Po wyjściu z „Tabasco” Krzysiek jakby zapadł się pod ziemię. Jego telefon komórkowy ostatni raz logował się o godz. 15.30, chłopak był gdzieś na ul. Lwowskiej, czyli w samym środku miasta.
Ojciec przez kilka miesięcy, codziennie, wysyłał mu esemesa. Żaden nigdy nie doszedł.
Rodzina od 2,5 roku żyje w zawieszeniu. – Proszę, jeśli ktokolwiek cokolwiek wie, niech się odezwie. Proszę – mówi ojciec.
W podobny sposób w biały dzień, 16 grudnia ubiegłego roku, zniknęła 70-letnia mieszkanka Zamościa, Teresa Ostrowska. – To było sobotnie przedpołudnie, mama wyszła do apteki. Miała wstąpić po zakupy – opowiada jej syn, Zbigniew Ostrowski.
Panią Teresę, duszę towarzystwa, słuchaczkę Uniwersytetu III Wieku, kamery monitoringu zamojskiej przychodni „Joloko” zarejestrowały ok. godz. 11.15. – Potem mama pytała w pobliskiej aptece o skróty do „Lidla” – opowiada syn. Tu ślad się urywa. – Mama nie miała żadnych kłopotów z pamięcią, żeby podejrzewać, by się na przykład zgubiła. Ba, sama się opiekowała swoją schorowana matką. Nic też nie wskazuje, by gdziekolwiek dalej się wybierała, bo w południe była umówiona – mówi syn.
Szukając matki, poszedł owymi skrótami, o które pytała. – Nieciekawa okolica – mówi. Ale żadnego śladu po jego mamie tam nie znaleziono. W nocy, po zaginięciu, spadł śnieg. Jego mama była ubrana na biało.
W minione Boże Narodzenie wieczorem, ok. godz. 20, po telefonie od kogoś, wyszedł z domu w Hamerni i zniknął Tomasz Koper, który na święta przyjechał z Niemiec, gdzie pracuje. Był chory, źle się czuł. Nie wrócił.
Ludzie giną bez względu na wiek, płeć i status społeczny. Giną z powodu chorób (fizycznych, psychicznych), wypadków, codziennych problemów, kiedy padają ofiarą przestępstw.
Jadwiga Hereta, Małgorzata Mazur
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).