Od morderstwa starszego małżeństwa ze Zwierzyńca minęło już 26 lat. Czy śledczy zdążą schwytać sprawców zanim – wskutek przedawnienia – staną się bezkarni?
MORDERCY NADAL NIEZNANI
Wtorek, 4 listopada 1986 r. Józef T. (wówczas 51 l.) z Kosobód, pracujący jako wozak w nadleśnictwie, przyjechał do Zwierzyńca załatwić parę spraw. Był w banku, zaniósł do dyrekcji RPN zwolnienie lekarskie i jak zwykle, gdy był w Zwierzyńcu, zaszedł do szwagrostwa (jego żona to siostra Czesławy P.). Około godz. 10.30 zjawił się na ul. Parkowej. Mieszkanie było otwarte. Wszedł do środka, zaskoczyło go, że okno w kuchni było jeszcze zasłonięte.
– Rysiek, jesteś tam? – zawołał, ale odpowiedzi nie było. Skierował się w stronę pokoju. Drzwi były lekko uchylone, zobaczył włosy. Zaniepokojony popchnął drzwi i wtedy, na wysokości 45-50 cm, zobaczył głowę Ryszarda P. Mężczyzna wisiał na klamce. Był w pozycji siedzącej, nogi miał wyprostowane.
W pokoju był straszny bałagan, wszystko porozwalane, dywany i chodniki pozwijane, łóżko wybebeszone. Ewidentnie ktoś czegoś szukał. Mężczyzna wziął ze stołu nóż kuchenny i odciął szmatę zawiązaną na szyi szwagra. Gdy się otrząsnął, pobiegł do pobliskiej lecznicy dla zwierząt, skąd zadzwonił na milicję. Potem wrócił na miejsce zbrodni. Czekając na przyjazd funkcjonariuszy, zaczął szukać Czesławy P. Wszedł do następnego pokoju. I kolejny szok. Wisiała, jak jej mąż, na klamce u drzwi. Na szyi miała podobną pętlę, z białej tkaniny (najprawdopodobniej z prześcieradła).
Aneta Urbanowicz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
może to jest zbrodnia doskonała i jedynie "Arhiwum X " za to się zabierze i załatwi tą sprawę, a może sprawca sie kiedyś wygada????