ZA SK... DO SĄDU: POLICJANTÓW ROZMOWY PO (I NA) SŁUŻBIE
Po wygłoszeniu pikantnego monologu policjant rozłączył się. Naczelnik nie miał wątpliwości, że odebrał telefon od podkomisarza Tomasz R. (41 l.) ze swojego wydziału. Rozpoznał go po głosie, do tego podwładny dzwonił na służbową komórkę szefa ze swojego telefonu (wyświetlił się znany naczelnikowi numer). Do incydentu doszło 22 czerwca 2011 r. I choć obaj mundurowi już odeszli ze służby - naczelnik na emeryturę, w ub. roku został komendantem straży miejskiej, komisarza zwolnił komendant – sprawa dopiero się zakończyła. Toczyła się przed Sądem Rejonowym w Zamościu. Prokuratura oskarżyła Tomasza R. o to, że groził swojemu przełożonemu zabójstwem i pobiciem.
W d... mnie pocałuj
Tamtego dnia komisarz miał pełnić popołudniowy dyżur, ale, jak często mu się zdarzało, zawiadomił (przez kolegę), że jest na zwolnieniu lekarskim. Uczynił to w ostatniej chwili, burząc grafik służby, co zdenerwowało szefa. Jak potem przyznał, skomentował (przy innych) ten kolejny już unik funkcjonariusza. Dość wspomnieć, że podwładny w 2008 r. przebywał na L4 przez 106 dni, rok później przez 67 dni, w 2010 r. nie było go w pracy 254 dni, a w 2011 r – 73.
Naczelnik z chorobowym nie dyskutował, wyznaczył zastępstwo i spokojnie wrócił do domu. To wtedy odebrał telefon z groźbami. O incydencie Krzysztof A. natychmiast zawiadomił telefonicznie swoich przełożonych m.in. dwóch zastępców komendanta, a Konradowi Piziorskiemu, Komendantowi Miejskiemu Policji złożył pisemny raport. Jak przyznaje, najpierw zignorował groźby i nie zamierzał składać zawiadomienia do prokuratury. Ale miarka się przebrała, gdy nazajutrz komisarz nagrał się na poczcie naczelnika: „k... gnoju w d... mnie pocałuj”. Zaś koledze z patrolu napisał smsa, w którym wymienił nazwisko naczelnika i dodał: „Ja mu k... dam – powiadom go! Narka!”
Wówczas obawa spełnienia gróźb stała się realna, więc Krzysztof A. złożył doniesienie do prokuratury (ostatecznie śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie).
Podkreślił, że pomiędzy nim, a Tomaszem R. nie było żadnych konfliktów na linii szef-podwładny. Traktował go jak wszystkich podległych mu funkcjonariuszy.
her
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
powiem tyle.. znam sytuacje i wcale przełożony nie był taki dobry na jekiego go kreują w artykule...