Niejeden myśliwy spotkał niedźwiedzia w lesie
OKO W OKO Z NIEDŹWIEDZIEM
Największe polskie drapieżniki schodzą z gór i przedgórza częściej niż mogłoby się wydawać tym wszystkim, którzy znają las z widokówek lub nawet niedzielnych grzybobrań. Z obserwacji myśliwych i leśników wynika, że niedźwiedzie pojawiają się w naszym regionie raz na kilka - kilkanaście lat. Każda taka wizyta jest dużym wydarzeniem, wspominanym przez lata.
- Działo się to latem w 1994 lub 1995 roku. Byłem wówczas łowczym w Kole Łowieckim "Leśnik" w Biłgoraju. Razem z jego prezesem Henrykiem Paluchem wybraliśmy się na polowanie na rogacze w okolice Różańca, który graniczy z dużym kompleksem lasów sieniawskich - opowiada Antoni Rzeźnik, od niedawna nadleśniczy Nadleśnictwa Tomaszów Lub., a wcześniej zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Biłgoraj. - Była druga, może trzecia nad ranem. W pewnym momencie zauważyliśmy na trawie trop, którego kontury można było wyraźnie zauważyć po strąconej rosie. Miał bardzo szeroki rozstaw. Zaciekawił nas ogromnie.
Myśliwi kontynuowali podchody. W innym miejscu, na rozmiękczonym błocie ponownie zauważyli dziwny trop. - Mieliśmy nieodparte wrażenie, że należy do niedźwiedzia. Nasze przypuszczenia potwierdziliśmy w fachowej literaturze. Tropy z książek były identyczne - dodaje nadleśniczy Rzeźnik. - Zaraz potem natknąłem się też na notatki w prasie lokalnej, które donosiły o pojawieniu się niedźwiedzia w naszym regionie.
Na naszych myśliwych największe wrażenie zrobił fakt, że wdziane przez nich tropy były bardzo świeże (zwłaszcza ten na trawie) - niedźwiedź musiał je wydeptać kilka chwil wcześniej.
(ar)
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży