Śladami Stanleya i Livingstone?a cz. II
KONGO
Zaraz za Bukamą rzeka rozlewa się szeroko na kilkaset metrów, tworząc otwartą perspektywę wodnego lustra z odbijającymi się złowrogimi szczytami gór Mitumba. Linię brzegową bujnie porasta bogactwo wodolubnej roślinności z przewagą potężnych (ponad trzymetrowych) łodyg papirusu. Co pewien czas harmonijną linię horyzontu burzy osamotniony rząd strzelistych kokosowych palm. Z reguły jest to sygnał, że w pobliżu znajduje się większa ludzka osada. Jeśli brzeg jest osuszony i wysoki, domostwa zbudowano z suszonej gliny i pokryto strzechą z rzecznej trawy. Na terenie podmokłym są to trzcinowe szopy, osadzone na wysokich, drewnianych palach zakotwiczonych w rzecznym dnie. Rybackie czółna to stały element krajobrazu. Rzeka to wspaniała żywicielka, umożliwiająca urozmaicenie dominującej tu maniokowej diety w bogactwo rybich tłuszczów.
Tydzień na statku
Statek płynie wolno. Co pewien czas pomocnik sternika zarzuca kotwicę, aby wysadzić pasażerów, wyładować towar i zabrać nowy transport. Wówczas do burt statku podpływają pirogi tubylców. Dla wielu to jedyna szansa, aby sprzedać swoje produkty: łodygi trzciny cukrowej, świeże lub suszone ryby, owoce, orzeszki i ciepłe fufu bądź bukari (ciasto z maniokowej mąki).
Tekst i fot. Mirek Osip-Pokrywka
(dokończenie za tydzień)
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).