Wydanie 3 z dnia 20 stycznia 2010 r. (2010-01-20)

Piękna przyroda, biedni ludzie, czyli zapiski sprzed katastrofy

HAITI – RAJ UTRACONY

Haiti, państwo młodsze od Stanów Zjednoczonych zaledwie o 21 lat (ogłosiło swą niepodległość w roku 1804). Najbiedniejszy kraj na zachodniej półkuli. 80 proc. mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa, 54 proc. w skrajnej nędzy. Analfabetyzm sięga tu ponad 50 proc., bezrobocie 70 proc. 80 proc. powierzchni stanowią niedostępne łańcuchy górskie. Rola stacjonujących tu sił ONZ sprowadza się głównie do ochrony magazynów żywności, które regularnie są rabowane przez liczne gangi.  

Niektórzy zastanawiają się, czy nędznego obrazu współczesnego Haiti nie należy się doszukiwać w popularnym tam powiedzeniu: „Bondye Bon"? W bezpośrednim tłumaczeniu znaczy ono: Bóg jest dobry. W rozumieniu Haitańczyków wszystko, co się dzieje, dzieje się za sprawą Boga, a to, co Bóg robi, robi dla naszego dobra. Wszechobecny tu fatalizm wynika z religii wodu. Jej wyznawcy wierzą, iż wszystkim w życiu kierują loa (duchy pośredniczące między światem żywych a jedynym Bogiem). Haitańczykom trudno jest cokolwiek zmienić, bo zmiana obowiązującego stanu rzeczy to przeciwstawianie się loa. Takiemu właśnie podejściu do życia przypisuje się w znacznej mierze niechęć Haitańczyków do zmian, a te są tutaj potrzebne jak nigdzie indziej.

13-kilometrowa droga z lotniska do Porte-au-Prince, stolicy Haiti, należy do najbardziej zatłoczonych szlaków komunikacyjnych. Przepełnione tap-tapy (lokalny środek transportu), zdezelowane motory, pchane dwukołowe wozy i objuczone osły to sceneria haitańskiej ulicy. Dopełnieniem są slumsy otaczające targowe centrum miasta - gliniane domki z kłębiącym się w rynsztoku tłumem ludzi.

Tekst i zdjęcia: Magda i Mirek Osip-Pokrywka

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem