Wydanie 30 z dnia 29 lipca 2009 r. (2009-07-29)

Trzeba wreszcie przyjąć do wiadomości, że nie tylko motylki latają w powietrzu – mówi Roland Dobosz ze Śląskiego Towarzystwa Entomologicznego

ARMATĄ W KOMARA

To było kilka lat temu na poligonie w Drawsku Pomorskim. Komary cięły tak, że nie można było chwili na powietrzu wytrzymać. Złożyliśmy zapotrzebowanie na środek przeciwko owadom – opowiada żołnierz rodem z Zamojszczyzny. Środek przysłano szybko, żołnierze natychmiast się nim wysmarowali. To, co stało się później, nazywa komarzymi gwiezdnymi wojnami. A kiedy już żołnierze wyleczyli bąble i przeczytali ulotkę, okazało się, że środkiem należało nasączyć szmaty i... rzucić je daleko od skupisk ludzkich.  

Ale wojna z komarami, meszkami, bąkami i muchami to nie śmiech. I chociaż w naszym klimacie rzadko się zdarza, by powodowały groźne choroby - owady potrafią popsuć niejeden urlop czy choćby wieczornego grilla. Skąd ich tyle w powietrzu? Podobno sami jesteśmy sobie winni. Przynajmniej częściowo. Ot, na przykład takie założenie w ogródku oczka wodnego. To tak, jakbyśmy zbudowali komarom blok wielorodzinny z wygodami.

Jak, na przykład będąc nad zalewem w Zwierzyńcu, zabezpieczyć się przed komarami? - Wejść do wody, przez 3 godziny nie wyściubiać z niej nosa, a potem szybko uciekać do domu - śmieje się Przemysław Stachyra z Roztoczańskiego Parku Narodowego. Mówi, że pladze komarów i innych dokuczliwych owadów sprzyja ciepły i wilgotny klimat. I jedyny naprawdę skuteczny sposób na nie - nauczyć się z nimi żyć.

Krew z człowieka wysysają samice owadów: komarów (w Polsce żyje ponad 60 gatunków), meszek, kleszczy itp. Potrzebują jej, żeby złożyć jaja. Do ludzi wabi je wydzielane przez nas ciepło i pot - mają specjalne receptory, które wyczuwają kwas mlekowy i octowy. I wtedy zaczyna się uczta: komarzyca wbija się kłujką głęboko w skórę, meszka rozszarpuje ją i zlizuje krew, a leśne ślepaki nacinają. Niektóre gzy i gziki (coraz rzadziej pojawiające się) pod skórą składają jaja - Roland Dobosz opowiada o przypadku, kiedy to samica strzeliła dziecku jajami w oczy i larwy wylęgały się w przewodach łzowych. Szczególnie dokuczliwe są kuczmany - maleńkie, prawie niewidoczne muszki, które żyją w górach. Nie słychać, kiedy się zbliżają - nie bzyczą. Żeby napić się krwi, w ciało ofiary wbijają pół łebka, aż po oczy. Bez trudu dostają się pod ubranie. Kiedy się przesunie ręką, główka zostaje w skórze i powoduje dokuczliwe odczyny alergiczne.

MaMaz

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem