Po latach poczuł się bezkarny. Był przekonany, że nikt będzie pamiętać jego zbrodni. Nic bardziej mylnego
OSTATNI Z BANDY RYCAJA
Banda Jana (wg innych źródeł Stanisława) Rycaja siała postrach na Zamojszczyźnie na przełomie 1912 i 1913 roku. Dokonała wielu napadów rabunkowych oraz przynajmniej trzech morderstw (pisaliśmy o niej w tekście pt. „Rycaj – bandyta i dżentelmen” z 12.10.2016 r.). Dziś przedstawiamy nieznane dotąd losy jednego z członków szajki.
Dziki wzrok, źle mówił po polsku
Ostatni „występ” bandy miał miejsce 17 marca 1913 r. Tego dnia herszt i jeden z jego ludzi napadli na dwór Świdniki w powiecie hrubieszowskim. Właściciel majątku Jan Węgleński zranił Rycaja, a kompan herszta zastrzelił dziedzica.
Terroryzując rewolwerem żonę i córkę Węgleńskiego nakazał podstawienie pod dwór powozu, wsiadł wraz z ciężko rannym towarzyszem i nakazał woźnicy jechać w kierunku lasu. W drodze Rycaj zmarł na skutek obrażeń. Drugi bandyta uciekł.
Mariusz Gadomski
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).