Wydanie nr 6 z 2021 r. (2021-02-10)

Po latach poczuł się bezkarny. Był przekonany, że nikt będzie pamiętać jego zbrodni. Nic bardziej mylnego

OSTATNI Z BANDY RYCAJA

OSTATNI Z BANDY RYCAJA
Fot. Z zasobów Archiwum Państwowego w Zamościu
Najlepszy sposób na uniknięcie odpowiedzialności karnej, to zmiana tożsamości zanim policja złapie, a sąd osądzi. W tej historii jeden z przestępców tak właśnie zrobił, ale skorzystał na tym inny.

Banda Jana (wg innych źródeł Stanisława) Rycaja siała postrach na Zamojszczyźnie na przełomie 1912 i 1913 roku. Dokonała wielu napadów rabunkowych oraz przynajmniej trzech morderstw (pisaliśmy o niej w tekście pt. „Rycaj – bandyta i dżentelmen” z 12.10.2016 r.). Dziś przedstawiamy nieznane dotąd losy jednego z członków szajki.  

 

Dziki wzrok, źle mówił po polsku

 

Ostatni „występ” bandy miał miejsce 17 marca 1913 r. Tego dnia herszt i jeden z jego ludzi napadli na dwór Świdniki w powiecie hrubieszowskim. Właściciel majątku Jan Węgleński zranił Rycaja, a kompan herszta zastrzelił dziedzica.

Terroryzując rewolwerem żonę i córkę Węgleńskiego nakazał podstawienie pod dwór powozu, wsiadł wraz z ciężko rannym towarzyszem i nakazał woźnicy jechać w kierunku lasu. W drodze Rycaj zmarł na skutek obrażeń. Drugi bandyta uciekł.

Mariusz Gadomski

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

nr 18 z 2024 r. 2024-04-29
Kino Stylowy
  • 913.jpg
  • Zanieczyszczenie powietrza: Biłgoraj
  • Zanieczyszczenie powietrza: Zamość
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem