Rozmowa miesiąca z prof. Andrzejem Manią, politologiem, twórcą Katedry Amerykanistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim
AMERYKA, A SPRAWA POLSKA
– Ktoś powie: protestowali.
– To była najgorsza forma wyrażania sprzeciwu. Trudno nawet to nazwać sprzeciwem. To była burda, bandycki szturm na gmach Kongresu Stanów Zjednoczonych, gdzie miało zostać zatwierdzone zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Zwolennicy przegranego prezydenta, podburzeni jego ciągłymi twierdzeniami o sfałszowaniu i „kradzieży” wyborów, próbowali ów proces zakłócić.
- Zresztą, sam prezydent zapowiadał, że nie uzna porażki, wezwał ich, aby ruszyli pod Kapitol.
- Dlatego teraz – i to jest precedens – wszczęto procedurę impeachmentu, zmierzającą do odsunięcia go od władzy. To będzie trudne, ale pada tu poważny zarzut zainicjowania i podżegania do rebelii, która w efekcie miała porządek konstytucyjny zburzyć.
- Jako amerykanista nie przecierał pan oczu ze zdumienia?
- Byłem poruszony. Muszę przyznać, że w moim życiu niewiele wydarzeń mną aż tak wstrząsnęło. Pamiętam rok 1981, byłem w Waszyngtonie. Akurat wtedy dokonano zamachu na prezydenta Ronalda Reagana - obserwowałem przejęty relacje w telewizji. Niedługo potem doszło do zamachu na papieża Jana Pawła II. W pamięci zapadły mi też wydarzenia z 11 września 2001 r. (seria ataków terrorystycznych na World Trade Center – przyp. red.). I teraz zamieszki na Kapitolu – w każdym tym wypadku przekroczyło to moją wyobraźnię. A ostatnie wydarzenia wstrząsnęły mną z dwu powodów.
Rozmawiała Jadwiga Hereta
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).