Wydanie 2 z dnia 14 stycznia 2009 r. (2009-01-14)

O gwiazd(k)ach, arystokracji, duchach i rozkoszach kulinarnych, czyli 10 lat Hotelu Orbis „Zamojski”

BAŻANTY, RÓŻE I RUMIANKI

„Takiej zupy borowikowej nie kosztowałam nawet przed wojną. Takiego piwa w butelce kształtu granatu niemieckiego z browaru z pobliskiego Zwierzyńca nie piłam. Takich komnat, jak te tutaj, nie widziałam” – pisała o uroczym otwarciu orbisowskiego hotelu „Zamojski” Ewa Berberyusz w „Kulturze” paryskiej. Był rok 2000.  

Nowy trzygwiazdkowy hotel rozsiadł się w sześciu zabytkowych kamieniczkach, położonych o krok od Rynku Wielkiego i Ratusza. Fasady zachowano, ale wnętrze zostało starannie odrestaurowane. Dla dziennikarki z Paryża „Zamojski" był tym samym domem, gdzie mieszkała z mamą, przygarnięta przez lekarkę, Żydówkę, przed 60 laty. Choć tamten Zamość miała w oczach, ten - wraz z ekskluzywnym hotelem był inny. Jak napisała, „przechodził wszelkie spodziewanie". I rzeczywiście, w hetmańskim mieście powstał obiekt europejskiej klasy. Z oryginalną architekturą i klimatem renesansowego miasta. Był to 56. hotel w sieci Orbisu. Początkowo miał być „Zamoyski" , potem „Victoria", ostatecznie został „Zamojski".

Jadwiga Hereta

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem