Wydanie 14/2006 (2006-04-05)

Wyrzuceni z własnych domów

DZIENNIK Z CZASÓW OKUPACJI (8)

Dziennik Adama Mastalińskiego, którego kolejny fragment publikujemy, dokumentuje życie codzienne Zamościa i okolicy w czasie okupacji hitlerowskiej. Autor pisał go od maja 1942 do sierpnia 1944 r. Relację udostępnił naszej redakcji syn autora Konrad Mastaliński.  

* Niedziela, 19 lipca 1942 r.
Dzięki deszczom w porę (...) stan zbóż, a szczególnie ozimin poprawił się tak znacznie, że obecnie nie można mówić o jakiejś klęsce nieurodzaju. Pesymizm nasz był przedwczesny, ale i perspektywa też nie wesoła. Gdy się spojrzy na te łany zbóż i okopowych bez końca, tak pięknie falujące i wróżące nie ostatni urodzaj, aż płakać się chce. Cały ten wysiłek i praca niezmierna oddana przez chłopa na roli, powędruje do niemieckich kałdunów, na Wschód, nam zaś pozostawią odpadki. Płakać się chce krwawymi łzami, że się pracuje na rzecz śmiertelnego wroga, na rzecz jego zwycięstwa (...) Na wschodzie Niemcy dalej osiągają jakieś bliżej nieokreślone sukcesy i zdaje się, że posuwają naprzód. Komunikaty niemieckie są tak skonstruowane, że nic nie mówią dokładnie (...). Nie jedno niepowodzenie łatwo będzie można ukryć, co też niezawodnie ma miejsce. Bolszewikom wypada życzyć, aby się stawiali jak najdzielniej, najlepiej i najdłużej (...)
* Środa, 22 lipca 1942 r.
Chodzą Niemcy, a wśród nich i gestapowcy, po lepszych domach, szukając dla siebie mieszkań; oczywiście nie byle jakich, ale jak przystało „zwycięzcom" z „nowej i sprawiedliwej Europy". Gdy sobie jaki „niemczór" upatrzy mieszkanie (zazwyczaj z wszelkimi wygodami), to już prawy właściciel jego, może zawczasu pakować manatki. Jednak nie zawsze jest wiadomo, kiedy mieszkanie będzie zrabowane, a wówczas biada, gdyż eksmisja następuje tak niezwłocznie, że niepodobna wszystkiego zlikwidować, a co najważniejsze odpowiednio się przygotować do przenosin. Znam ludzi, którzy już dwukrotnie byli wyrzucani z mieszkań - z lepszych do coraz gorszych. Kogo los skaże na trzecią eksmisję, zapewne może być spokojny na przyszłość, że go już nie ruszą... Dostaje bowiem tak ohydną dziurę bez najmniejszych wygód, że tylko z braku dachu nad głową, takie „mieszkanie" przyjmuje. Jest to zazwyczaj pożydowskie mieszkanie, pełne insektów, z rozwalonymi piecami i w ogóle bardzo zniszczone. Rozpacz mieszkać w takim domu, a tu nie ma wyboru...
Obok mego mieszkania i domu (autor dziennika mieszkał w Zamościu przy ul. Haukego - przyp. red.), gestapowcy upatrzyli sobie ładną kamieniczkę z ogródkiem. Lokatorzy otrzymali termin do wyprowadzki do soboty (dnia 25 bm.). Nie trzeba opisywać rozpaczy tych ludzi, skazanych tak brutalnie i tak nieoczekiwanie na wyrzucenie z wygodnych mieszkań... Taka ciężka niespodzianka wprost łamie i uniemożliwia życie. Toteż próbują ludzie się bronić i idą do gestapo błagać o pozostawienie ich na miejscu. Daremny trud, próżne zabiegi! Nigdy jeszcze taki proszący o łaskę tego rodzaju, takowej nie otrzymał i nie otrzyma. A zatem szkoda się tak poniżać! Gdyby mnie spotkała taka eksmisja, na pewno nie poszedłbym im się kłaniać! Nigdy Niemca o nic nie poproszę. Ta myśl, że wielu ludzi tak skomli i zabiega o łaski u Niemców doprowadza mnie do wściekłości i rozpaczy zarazem (...).
Adam Mastaliński, opr. K.Cz.

 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem