Romanse nie zmyślone
MIŁOŚĆ NA DWA GŁOSY (II)
Nie byłem tam od dawna, pewnie za sprawą swoistego urazu psychicznego. Jako dziciak dłubałem słonecznik. Położyłem go na ławce, gdzie stał się obiektem pożądliwości herszta podwórka - koguta. Aby go odpędzić, rzuciłem kamieniem i odtąd miałem przechlapane. Ptaszysko, kiedy tylko mnie ujrzało, ruszało do wściekłego ataku, dziobiąc i drapiąc pazurami. Skończyło się dla niego smutno, bo w garnku.
Ledwie przywitałem się z Babcią Zosią i Dziadkiem Józefem, chwyciłem za kosę, którą Dziadek siekł wykę za stodołą. Kto zna pokręconą naturę tego zielska, wie, jak prosto się ją kosi. Efekt był natychmiastowy - poduchy pęcherzy na dłoniach. Potem było łatwiej. Przywykłem do kosy, wideł, grabi. Kosiłem żyto, przenicę i jęczmień, wiązałem powrósłami snopki, składałem mendle, zwoziłem snopki, stożyłem, młóciłem przedpotopową młockarnią napędzaną pasem transmisyjnym z silnika na ropę, wymłacałem cepami ziarno dla kur, orałem i bronowałem z "Kapralem", gniadym koniem, mającym po dwa białe paski "belki" na policzkach.
Gdzie tu miłość? Właśnie tu, w Bielawach. Dnia 15 lipca 1968 roku nie zapomnę nigdy, choć teraz zapominam, gdzie położyłem okulary. Jak mawiali starożytni Rosjanie, "lieto było w pałnom razgarie". Żniwowaliśmy od rana do wieczora. Ale wtedy padało i z wyjazdu na pole wyszły nici. Powlokłem się na bielawski rynek. Pogadałem z miłymi dziewczynami w sklepie i kiosku "RUCH"-u. Usiadłem na ławce, dmuchając z nudów w organki. Znacznie później nauczyłem się grać na gitarze, czym także podbijałem serce mej przyszłej Żony. Przyjechał autobus z Głowna. Wysiadło kilku pasażerów. Wśród nich dwie młode, urocze bliźniaczki i nieco starsza od nich, ale bardzo podobna pani.
Poszły w stronę Bielawskiej Wsi. Pokonując nieśmiałość, ruszyłem za nimi. Co plotłem, co gadałem, nie pamiętam. Spotkaliśmy się ponownie w sobotę na potańcówce w remizie strażackiej. Słowo "dyskoteka" nie było wtedy znane, prędzej "deskoteka". Szpanowałem w zielonym mundurze leśnika, profesji wówczas szanowanej, na domiar uszytym według prawideł mody "a la gang".
Adam
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży