Zdeptałem swój cień (cz. III)
Nie pamiętam, co się stało, co zmieniło się w niej i we mnie, ale na dole nasze usta spotkały się po raz pierwszy, nasze dłonie odnalazły ciepło ciał, a letnia rumuńska noc skryła przed światem radość pierwszej wspólnej chwili. Leżąc obok siebie, patrzyliśmy znów w niebo mrugające milionami iskrzących gwiazd. Przypomniała nasz wieczór w Firleju.
– Czy już wiesz, co jest za kolejną z nich? – spytała cicho.
– Ciągle wiem tylko, że następna – odpowiedziałem ze śmiechem
– A za następną?
– Nie wiem, nie powiedziałaś mi jeszcze – szepnąłem, tuląc jej dłonie
– Kiedyś ci opowiem – przytuliła się mocniej. – Kiedyś opowiem ci wszystko.
A potem była Bułgaria, wspaniały, stary Sozopol i chwile prawdziwego szczęścia. Wspólne nurkowanie wśród podwodnych skał, szalona morska wyprawa pontonem do Turcji zakończona interwencją bułgarskiego kutra patrolowego, nocne ogniska pełne muzyki i radości. I śmiech ogromnego szczęścia, gdy w jednej z jedzonych małż znalazła kilka maleńkich pereł.
Któregoś dnia na deptaku ktoś chwycił ją za ramię. Trzech chłopaków otoczyło Elę, mówiąc coś i śmiejąc się. To byli ci Jugosłowianie. Potem, gdy zostaliśmy sami, powiedziała, że umówiła się z nimi. Obiecała im to kiedyś i prosiła, bym zrozumiał. Zaproponowałem, że pójdziemy razem, ale nie zgodziła się.
Marcin
Cd. za tydzień
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).