• 924.jpg
Wydanie nr 25 z 2016 r. (2016-06-22)

ZDEPTAŁEM SWÓJ CIEŃ (CZ. II)

– Nie gniewaj się – powiedziałem, poważniejąc. – Tam naprawdę stała inna dziewczyna, i to jej szukałem, a potem spotkałem u nas w domku, jak podrywała perkusistę. – A ja stałam za nią. To była Bożena, moja znajoma. Mówiła, że wasz bębniarz bardzo jej się podoba, i nawet podeszła, by lepiej go widzieć, a ja zostałam trochę dalej, i naprawdę myślałam, że grasz dla mnie. Nawet pomachałam do ciebie. – A nie do perkusisty? – zapytałem z przekąsem. – Ja wolę gitarzystów – popatrzyła jakoś cieplutko. – I wiesz, chyba jesteś prawdziwszy od niego. On jest taki lalkowaty i obślizły z wyglądu.

Rozbawiły mnie jej słowa i jakby trochę ulżyły niewesołym myślom. No bo jeśli ładna i zgrabna dziewczyna, a mogłem już to wtedy stwierdzić, bo bezwstydnie taksowałem ją wzrokiem, gdy wstała, chcąc odejść, mówi chłopakowi takie słowa, to przecież nie może czuć nic innego, niż ja czułem wtedy.

– Poczekaj – podniosłem się również. – Nie idź jeszcze – poprosiłem, biorąc ją za dłoń. Delikatną, ciepłą i taką jakąś przytulną.

– Jak masz na imię? – spytałem.

– Ela – odpowiedziała.

– Usiądź, Elżbieto, bo coś ci się ode mnie należy – powiedziałem, siadając na trawie i ciągnąc ją za sobą. Wziąłem gitarę.

Marcin

 

Cd. za tydzień

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem