Romanse niezmyślone
ZASTANAWIAM SIĘ, JAK CI TAM JEST... (CZ. V)
Zastanawiam się, ile czasu upłynie od zażycia leków do agonii; mimo że dawka jak na moje przypuszczenia powinna być wystarczająca, i tak czuję niepokój. Co będzie, jeśli będę umierać w bólu, świadoma? I takie to dziwne, że dzisiaj jest mój ostatni dzień, że nie będzie już żadnego jutra, żadnej przyszłości, żadnych smutków i radości. Ciekawe, jak jest po tamtej stronie jak wygląda to pośmiertne życie. Czy zobaczę dzisiaj Boga? A może po prostu nie będzie nic?
W sumie to mogę przecież zmienić decyzję, jeszcze jest na to czas, ale nie zrobię tego, bo jest to decyzja ostateczna, nieodwracalna. Gdybym ją zmieniła, dawałabym dowód na swoją słabość, a nie chcę być słaba. Przed śmiercią mogłabym teoretycznie zrobić jeszcze coś szalonego, np. udać się w podróż do Chin albo do Japonii, albo na koniec świata, albo zrobić inne szalone rzeczy, których już nigdy nie zrobię. Ale nie chce mi się. Jestem już tak głęboko zanurzona w swojej rozpaczy, że nawet nie mam siły marzyć. Jedyne, czego pragnę, jest przestać istnieć. Aby nie odwlekać w nieskończoność momentu zażycia leków, postanowiłam, że zrobię to punktualnie o godzinie 13:00. Zegarek oświadcza mi, że zostało mi jeszcze kilka minut.
Ambrozja
Koniec
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).