Wydanie nr 6 z 2016 r. (2016-02-10)

POTĘGA MARZEŃ I SIŁA PLOTKI (CZ. IV)

Grażyna triumfowała. Wszyscy o niej mówili. Była podziwiana, stawiana za wzór. Na cmentarz udawała się zawsze ubrana na czarno, aby wszystkich przekonać, że do tej pory boleje po śmieci Henryka. Zadbała o wystrój nagrobka – drogie kwiaty, znicze – wszystko koniecznie bardzo duże. Niby przez zapomnienie zostawiała na nich nalepki z ceną. Otoczenie podziwiało jej miłość dla dawno zmarłego małżonka. Grażyna triumfowała. – Dobrze, niech mówią o tym. Henryk dawno w grobie, a ja żyję i muszę mieć z tego jakąś korzyść. I przede wszystkim dobrą zabawę – powtarzała sobie. Ci sami ludzie, którzy parę lat wcześniej wieszali na niej psy, dziś wynieśli ją na piedestał. O to właśnie chodziło Grażynie. – A Anna? Co mnie ona obchodzi. Chciała romansu, będzie go miała. Mogę ją zniszczyć, tylko właściwie dlaczego? Nie żywiła do Anny żadnej urazy. Bo i o co miałaby mieć do niej żal: o marzenia, skrywaną przez lata platoniczną miłość? Przez te lata spokojnego, monotonnego życia poczuła nudę, zapragnęła czegoś niezwykłego. I nagle ktoś zaczął opowiadać historię jak z bajki. Dlaczego nie miała tego faktu wykorzystać dla siebie? Tym bardziej że to ona była tą pozytywną bohaterką.

***
Nie miała ochoty nikogo widzieć. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, odgrzać obiad, napić gorącej herbaty...
– Nie pędź tak! – usłyszała. – A może wpadniemy gdzieś na kawę i ploteczki?
No tak, Bożena. Ostatnia osoba, którą chciała spotkać.
– Cześć. Ploteczek to chyba było ostatnio aż za dużo.
– O co ci chodzi?
– O mnie i o Henryka.
– Nie obrażaj się. Jakoś tak wyszło. Zaczęłyśmy z dziewczynami wspominać dawne, dobre czasy, no i...
– I zaczęłaś wypytywać, co wiedzą o moim romansie z Henrykiem.
– Zaczęłam. Ale to twoja wina. Czy to możliwe, aby dziewczyna w okolicy trzydziestki, niebrzydka, miała kogoś w głowie, a nie naprawdę? I doszłyśmy do wniosku, że to niemożliwe.
– I pognałyście z tym do żony Heńka?
– Nie od razu. Pytałyśmy, oczywiście dyskretnie, wszystkich dookoła, czy widzieli was w lesie albo...
– Tak bardzo dyskretnie, że cała okolica miała o czym gadać przez rok.
– Nie dało się inaczej.
– I co dało wam to śledztwo?

 

Anna

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem