Wydanie nr 39 z 2015 r. (2015-09-30)

DZIĘKUJĘ CI, BABCIU JÓZEFO!

To był zdecydowanie zły okres w moim życiu. Mój mąż zdradzał mnie niecnie, a ja ze wszystkich sił starałam się to ukryć przed dziećmi i przed całym światem. Kątem oka rejestrowałam jak odbiera albo wysyła czułe sms-y i gorąca kula podchodziła mi do gardła. Albo wieczorem okazywało się, że znowu musi gdzieś niezwłocznie wyjść, właśnie w chwili kiedy niosłam tacę z kanapkami na kolację. Taca drżała mi niebezpiecznie w rękach, serce zaczynało bić jak oszalałe.

Z jakimś dziwnym, maniackim uporem tropiłam ślady niewierności Stefana: zapach obcych perfum na koszuli, którą kupiłam mu na zeszłoroczne imieniny, blond włos na tapicerce samochodu, długie, nocne przesiadywanie na gadu-gadu. A przy tym wszystkim – miałam pieczęć milczenia na ustach, maskę doskonałego opanowania na twarzy. Żal mi było dzieci, choć miały już swoje rodziny i nie mieszkały z nami. Czy wolno mi jednym zdaniem zburzyć ten dom, w którym się wychowały i do którego ciągle wracały z radością? Miałam zniszczyć mit o szczęśliwym, długoletnim małżeństwie? Miałam zrezygnować z pielęgnowanej przez całe życie wizji, że zestarzejemy się razem  i kiedy przyjdzie czas, jedno z nas odprowadzi drugie na cmentarz? Nie mogłam się na to zdobyć.

 

Agnieszka 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem